niedziela, 15 października 2017

babie lato





 "Wciąż trwał czas przybywania świata. Czas ubywania zaczął się wiele lat później i nie dało się go powstrzymać" 
                                                                                                       Magdalena Szozda "Wpływ jeziora błękitnego"

Magda Spokostana zmarła kilka dni temu. Pamiętam, jak przeczytałam Jej książkę, podarowaną mi przez Anię M. Zrobiła na mnie duże wrażenie. I książka i Autorka.
Po  smutnej wiadomości sięgnęłam po nią raz jeszcze  i na nowo odkryłam to, czego może wcześniej nie zauważyłam, zresztą nie wiem, może teraz tak mi się wydaje, bo i ja się zmieniłam, postarzałam. Pewnie jestem w podobnym wieku do Magdy, może dlatego znalazłam wiele innych podobieństw. W ocenie rzeczywistości, zwłaszcza tej, która już za nami. Tego co boli i tego co się zabliźniło, a może nie.

Smutno mi.

****************************************************************************


 W Soniczkowie babie lato.
Takie na wyciągnięcie ręki, zupełnie blisko, bo nawet na ekranie monitora. Tańczy  owinięte wokół latarni długimi nitkami, frunie ku polom, a może od nich..
Na dębach za oknami jest go jeszcze więcej. Zwisają długie girlandy,  tworząc poplątane nici życia, skrząc się promieniami słońca, jakby chciały uprzytomnić, że życie składa się tylko z krótkich chwil w blasku, reszta jest szara i krucha. Niektóre nitki urywają się jeszcze w ostatni odruchu, by polecieć dalej w nieznane, by zaznać chwil wolności, a może by zaplatać czyjś los.
A dęby? Pięknie im w tym babim lecie, strojnie. To na nich od kilku dni gwarnie przesiadują sójki. Same nie wiedzą, czy jeść te żołędzie, czy robić z nich zapasy. Przeskakują z gałęzi na gałąź i co rusz wypadają im te smakołyki z dziobów, ale obfitość stołu nie skłania je do poszukiwań, zrywają następne i odlatują.

Na niebie ani jednej chmurki, na termometrze 24 stopnie.
Takie to piękne  pożegnanie lata.
Za  kilkanaście dni minie nam rok, jak tu zamieszałyśmy.

sonic