czwartek, 7 września 2017

powakacyjnie czyli z kotem i nie tylko ;)


Parafrazując wielce życiową mądrość narodową mogę rzec-Wakacje, wakacje i  po wakacjach.
Szkoda. W tym roku pogoda zaskakiwała każdego dnia- raz afrykańskim upałem, drugiego dnia listopadowymi wichurami i ulewami, ale, co by nie mówić, długich dni, ptasich  śpiewów o poranku, pięknych zachodów słońca, bujnego kwiecia będzie brakować, bo z każdym dniem wszystkiego mniej.
Spotkanie z Moniką i jej dziećmi dostarczyło nam, jak co roku, wiele radości i fajnie spędzonego czasu. Najmłodsza pierwszy raz pojechała sama na obóz, do tego do najpiękniejszego według mnie kraju, czyli do Chorwacji. Oczywiście jadąc tam jechała w strasznej burzy, wracając, przejeżdżała
przez pożary, wiec mamusia kwoka miała zapewnione nerwy full wypas. Poza tym wszystko było ok, dziecię zachwycone wróciło i pełne wrażeń, no!
Od ponad 3 tygodni mam w domu to:

Szanowni Państwo, oto Królowa Brytyjska !



Widzicie łapeckę  na łapecce ? 


  a te oczyska ???



 tu obie Królowe na jednej wysokości, ale Królowa Wredota wyżej ! ;)

Kotka przebywa u mnie czasowo, za kilka dni się okaże,  czy będzie nadal  u Syna, czy będę szukać jej domku. Jest cudowna, kochana, łagodna, ale lubi szaleć, zwłaszcza nocą. Szybko się u mnie zaaklimatyzowała, jedyny problem to nasz wredna, rozpieszczona i samolubna zazdrośnica Tofija. Generalnie omijają się, mimo wyraźnych sygnałów ze strony kici, że fajnie byłoby się pobawić i zakumplować, to niestety Toffi nie chce i czasem kłapnie paszczęką, zwłaszcza gdy zagrożona jest jej jakaś zabawka, lub koteczka biega i podpadnie tym niegościnnej Pani Domu.
Mnie skradła serce absolutnie, ale widzę, ze psina jest osowiała i bardzo się jej to wszystko nie podoba , a i kotka jest zastraszona.

Ale nie tylko tym zostałam obdarowana przez Syna.
No więc, jakby to rzec....  otuuuszzzz ......zostanę najfajniejszą babcią na świecie ;)
Tak, serio!
Nie powiem, bym się  w pierwszej chwili ucieszyła, gdy Syn mi to zakomunikował, bo trochę to jest za wcześnie,  bo znają się  niecały rok, bo jeszcze finansowo nie są na to przygotowani, bo jeszcze wiele innych "bo", ale po pierwszym obuchu w łeb i tysiącu obaw rozpracowywanych w mojej głowie na setki możliwych scenariuszy, dzisiaj już się cieszę. Dziecko ma w tym momencie wielkość małej fasolki i  pojawi się świecie pod koniec kwietnia. Teraz kombinujemy, co zrobić z mieszkaniem dla nowej młodej rodzinki, czy remont tego co mają  u babci w oddzielnej części domu, czy szukać czegoś innego.
A ja? Jak  się z tym czuję ? No nie czuję się babcią, a wręcz na przeciwko hahhaa. Totalnie nie byłam na to gotowa, może też i dlatego, ze najmłodsza jest jeszcze młodziutka, więc jakby okres matkowania nie zakończyłam dawnao dawno temu ;)

z babcinym pozdrowieniem, a hoj !
sonic