wtorek, 11 lipca 2017

prawie wakacje


Nie wiedzieć kiedy i jak a minął rok, jak jestem we Wrocławiu. Wiele się wydarzyło, najpierw urządzanie naszego mieszkanka, nowa szkoła Najmłodszej, moja nowa praca, a po drodze wiele trosk, wiele wzruszeń, nowych doznań. Jesteśmy tu szczęśliwe, nie wyobrażamy sobie nawet, że mogłybyśmy trafić gdzieś indziej. Soniczkowo jest dla nas szyte na miarę ;)
Minął też rok od naszego spotkania z moją przyjaciółką z LA, a wydaje się jakby to było tylko kilka  miesięcy. Dopiero szalałyśmy po knajpkach, imprezach u znajomych, a potem  płakałyśmy przy pożegnaniu, a już dzisiaj wieczorem będzie we Wro.
Najmłodsza czekała już od kilku tygodni, nie mogąc się doczekać, by znów szaleć z amerykańską przyjaciółką- jej rówieśniczką. Tym razem Monika przylatuje z dwiema córkami i chłopcem starszej. Przed nami 2 tygodnie spotkań, wieczornych wyjść, może jakieś małe wycieczki i wypady.
Nigdzie na urlop nie jadę, bo  nie mam kasy- to raz, a dwa, że mus pracować, jedynie Najmłodsza pojedzie na obóz, więc te 2 najbliższe tygodnie to mój taki mini urlop, na który cieszę się jak guupia.
I bardzo się cieszę na to nocne buszowanie po wrocławskich knajpkach i spędzaniu czasu ze znajomymi.
No, musiałam to z siebie tu wylać ;)



Zapomniałam napisać, że Tutejszy Artysta przyniósł mi w prezencie jajeczka od kur swych i żółtą fasolkę szparagową. Nie chciał pieniędzy, absolutnie!!, ale wrzuciłam mu do koszyka parę złotych i kolejne ciuchy dla wnuczki, na co usłyszałam, że jestem "babką z klasą " hehehehe.  Rozczulił mnie.


sonic


środa, 5 lipca 2017

dla zdrowotności, z łezką w oku



Kilka tygodni temu zrobiłam syrop z kwiatów czarnego bzu. Jest nie tylko zdrowy, ale i przepyszny. Zapach podczas jego przygotowywania unosił się w domu przez kilka dni. Po 3 dniach, z czego 2 dni syrop był w lodówce, przelałam go do ciemnych butelek. Syrop doskonale gasi pragnienie w upalne dni, dlatego troszkę już go zużyliśmy. Reszta została schowana na zimę.
U Graszki przeczytałam o syropie z czerwonej koniczyny, więc w sobotę wziąwszy psa pod pachę poszłam szukać na okolicznych łąkach kwiatów. Niestety wiele nie znalazłam, ale odkryłam nowe dróżki, poznałam kolejne zakątki. Wracając z wycieczki spotkałam pewnego Tubylca, bidnego starszego pana, który często jeździ rowerkiem po okolicy szukając jakiegoś złomu, czy niepotrzebnego komuś drewna, palet itp, a któremu to dałam kilka dni wcześniej torbę niepotrzebnym już nam ciuchów.  Pan zaprosił mnie do domu, by pokazać mi swoje obrazy ! Tak, ten niepozorny człowiek, wyglądający bardziej na menela niż na artystę, okazał się wrażliwym na piękno naturszczykiem. Bez szkoły, za to z wielką miłością do malowania akwarelami, pastelami czy farbą olejną. Nie były to może zachwycające mnie dzieła, ale chciałabym tak ładnie malować jak on.Okazało się, że przez lata sprzedawał swoje prace pod wrocławskim pręgierzem i tak mi się wydaje, że ja go kojarzę własnie z tamtych odległych już czasów. Ponoć został z czasem przegoniony przez konkurencję, bo nie dość, że malował ładniej, to jeszcze taniej. Ponoć też ktoś brał te jego prace na sprzedaż, ale pod swoim nazwiskiem, jemu jednak nie płacąc za wiele. Smutne to było.
Troszkę sobie poplotkowaliśmy, powiedziałam mu też czego  ja właśnie szukałam na łące i Tubylec Artysta obiecał, że jak znajdzie tej koniczyny w okolicy, to mi jej narwie. I proszzz  stoję sobie w poniedziałek na balkonie, a tu pan T.A. macha do mnie z daleka torbą wypełnioną do połowy kwiatami koniczyny, którą dla mnie zerwał.
Wiecie co, normalnie łzy mi stanęły w oczach. Tak to jest, najbardziej honorowi ludzie, to ci co sami często niewiele mają, a jednak potrafią się odwdzięczyć, chociaż wcale nie muszą i nikt tego od nich nie oczekuje.
No więc w garnku stoi pół kilo kwiatów czerwonej koniczyny zalanej  syropem z 1,5 litra wrzącej wody z kilogramem cukru i dwoma cytrynami, które dodałam, gdy syrop ostygł.
Ech, cieszę się na ten syrop, ale łezki mi się chyba zawsze będą kręcić, przy każdym łyku
Życie jest do dupy. Bieda odbiera ludziom godność. I marzenia :(((





Apdejt-
Pisałam posta w poniedziałek,  a dzisiaj mam już syrop gotowy


Nie jest tak smaczny jak ten z kwiatów czarnego bzu, ale jego właściwości rekompensują smak.

Pisząc tego posta spojrzałam na bukiet stojący na stole tuż za ekranem mojego lapka, a  który to zebrałam podczas wycieczki po okolicy 
i
ZAMARŁAM



bo zobaczyłam TO


 TO COŚ  musiałam mieć w ręce, chociaż łudzę się, że nie dotknęłam JEJ jednak

Duża jak mój mały palec, ale grubsza !


Zwróciłam JEJ wolność,
ale gęsią skórkę miałam długo :)))

sonic