Wszystko niby rośnie- właśnie temperatura na zaokiennym termometrze dobiła do niewyobrażalnej wysokości- jest całe 21 stopni, chociaż rano było tylko 8 i lało jak z cebra. Wiosna ewidentnie robi nas w bambuko, bawiąc się z nami w kotka i myszkę raz ubierając nas w zimowe kurtki, innym razem rozbierając do podkoszulka.
W Soniczkowie magnolie jeszcze kwitną, bzy właśnie rozkwitają, po forsycjach i krokusach ani śladu. Podczas majówkowej rodzinnej wycieczki po okolicznym lesie natrafiliśmy na poletko konwalii. Od wielu lat takiego widoku nie miałam okazji podziwiać., a tu proszzz pod samym niemal progiem Soniczkowa takie cuda! Oczywiście wydrapałam gołom rękom kilka sztuk, które już rosną w skrzynce na balkonie. Mam nadzieję, że rozrosną się tak pięknie jak te uckie, którym żadna zima nie była straszna i przez kilka lat cieszyły nasze oczy.
Co jeszcze rośnie ? Ano rosną w wielkim wiklinowym koszu,wyciągniętym przeze mnie kiedyś spod kubła, poziomki i truskawki. Te ostatnie ponoć całoroczne ;) Nie oczekuję zbiorów na "gwiazdkę", ale jeśli będą owocować do jesieni, to będę i tak bardzo zadowolona. Kilka owoców już miały.
W donicach posadziłam dwie pnące róże i jedną zwykłą, ale o niezwykłym ubarwieniu, w koszu i póki co widzę, że się przyjęły, bo puszczają liście. Zasadziłam też jeżyny, borówkę amerykańską i bez, ale tu mam wielkie obawy, czy jakość tych krzaczków była wystarczająco dobra, bo wyglądają wszystkie trzy bardzo mizernie.
Martwię się jak obsadzić ten olbrzymi taras, bo same donice gubią się wizualnie, kupować dziesiątki różnych chyba jest bez sensu, bo będzie to wyglądać źle, a i koszt byłby olbrzymi. Rozsądnym wyjściem wydaje się zbicie wielkiej skrzyni, wyłożenie jej folią i w ten sposób wydzielenie na tarasie małego ogrodu. Zastanawiam się, czy sama tego nie zrobię, tyle, że potrzebowałabym narzędzi. Może jakiś sąsiad przyjdzie z pomocą ? :)
Za to na balkonie w skrzynkach rosną, a raczej mam nadzieję, że wyrosną, anemony i frezje.
Rozwary i stokrotki kupiłam duże, więc już kwitną, a piwonia ma liście i póki co daje radę.
Co nie rośnie? Ano mój nastrój, ale o tym smęcić nie będę.
Przed nami weekend, a właściwie część dalsza tego pierwszego długiego i mam wrażenie, że Polska zatopiła się w jakimś letargu, chociaż niby większość ludzi pracuje.
Planuję zrobić kilka rzeczy, ale obawiam się, że w niedzielę wieczorem jak zwykle będę na siebie zła, za brak konsekwencji .
Chociaż z drugiej strony.. sama na siebie mam krzyczeć ? Gdzieś mi się spieszy ?
Na pewno znów wybiorę się do lasu z piesełem i dziewczynkami.
Nie pisałam o tym jeszcze, ale wieczorem mamy tu istne koncerty- ptaki śpiewają na setki dziobów, żaby je dzielnie przekrzykują, nocą przelatują sowy. Widziałam też żurawie krążące nad Soniczkowem.
Przyleciały już jaskółki i parka z ubiegłego roku próbowała zagnieździć się nad moją głową na balkonie. Z bólem serca nie pozwoliłam jej na to, bo jakoś z guanem na ramieniu mi nie do twarzy ;)
Miłego weekendu, kochani
sonic