środa, 30 marca 2016

kuchnia marzeń


Czytam ogłoszenia dotyczące mieszkań. 
We Wro ceny spadły w porównaniu z ubiegłym rokiem, tak mi się w każdym razie wydaje, 
ale i tak trudno będzie kupić coś na miarę marzeń, nawet tych niewygórowanych :/
Tak sobie oglądam,  snuję te marzenia, kombinuję- co, za ile i gdzie .
Kuchnia to moje królestwo, a królestwo powinno przypominać takie oto ruinki i graciarnie  ;)











zdjęcia z Pinterest'a

piątek, 25 marca 2016

życzenia


zdjęcie ze strony klik

Kochani, życzę Wam Dobrych Świąt
oraz spokoju w Waszych  sercach, domu, rodzinie i na świecie.
Niech (wielkanocne) jaja, które zagoszczą na stołach  wielu rodzin,
 tych wierzących i tych nie,
 będące symbolem nowego życia,
tchną w nas nadzieję na odrodzenie dobra
w każdym aspekcie naszego życia.

sonic 

środa, 23 marca 2016

sonic ogrodniczka




Domowe uprawy z poprzedniego posta na tyle mnie zainspirowały, że postanowiłam pójść dalej,
 bo niby dlaczego mam uprawiać tylko warzywa ? 
Owoce też lubię.
 Lecę do Lerła po doniczki ;)

obejrzyjcie do końca !

Miłego, pełnego ogrodowych  inspiracji dnia  życzę :)
sonic

sobota, 19 marca 2016

zmiana tematu ;)


Wczoraj miałam ciężki dzień,czemu wyraz dałam w notce. 
Nie każdy z Was zabrał głos( chociaż statystki szalały), część może nie chciała czytać tej dłużyzny, lub nie miała ochoty komentować, co rozumiem doskonale, serio.
W domu od wczoraj  nawet na 5 minut nie włączyłam TVN24,
 usuniętego fejsa przywróciłam, tylko po to ,by nie stracić zapisanych zdarzeń i zdjęć z 7 lat, ale odlinkowałam wszystko co z polityką związane i wchodzić tam będę wyjątkowo rzadko.
 Założyłam nowy prywatny profil, na którym mam tylko strony powiązane z moimi zainteresowaniami
 i ten detoks służy mi dobrze:)
 Doszłam do wniosku, że szkoda mi czasu na FB.


Na jednym z blogów znalazłam fajne porady dotyczące upraw doniczkowych. Oczywiście wiem, że można hodować zieloną cebulkę, pietruszkę, a bazylię zawsze mam na parapecie,  kupioną w Biedrze lub Lidlu, ale nie wiedziałam, że można też mieć domową sałatę rzymską, selera naciowego czy trawę cytrynową. To teraz już wiem;0 
zdjęcie z www.diycraftproject.com


zdjęcie z domu sonic ;)


 Tę sałatę rzymską umieściłam w naczyniu z wodą 4 dni temu. Nie wierzyłam zbytnio, ale jak widać da się . To samo zrobię dzisiaj z selerem naciowym, czosnek  już zasadziłam, bazylię ukorzeniam w wodzie. Przydałaby się jeszcze trawa cytrynowa. 
Czyż to nie bardziej optymistyczna i zdrowsza strona naszego  codziennego życia ? 
Plany na weekend to dalszy detoks od FB i tv czyli książka i filmy.
Miłego weekendu 

sonic

piątek, 18 marca 2016

długo i smutno dzisiaj


Staram się, no kurczę, staram się uspokoić, ale nie potrafię.
To co się dzieje w polityce, ogrom zniszczeń i gwałtu na demokracji jakich dopuszcza się nowy rząd nie daje już właściwie złudzeń,  Polska spada w przepaść. Podważane są wszystkie wartości jakie wypracowaliśmy, TK jest sparaliżowany , a Kaczyński oświadczył wczoraj, że żaden  wyrok TK już nie będzie publikowany. Sprytnie go sparaliżowano ilością 13 sędziów, gdy mamy 12 prawnie zasiadających. Biorą wszystko- media, służby cywilne, konie, lasy, ziemie rolników.
Od wczoraj jest akcja na FB- Ratujmy Trójkę, bo oczywiście sięgnęli i po nią- zwolnili red. Zborowskiego i Sosnowskiego.
Bezczelnie pokazują nam, że nic nam nie zostawią, nie zostawią radia , na którym wychowały się miliony Polaków i co tu dużo mówić, radia skupiającego inteligentnych ludzi, którzy mieli przyjemność obcować z najlepszymi dziennikarzami.
Ciekawe kiedy wyrzucą Manna, Bugalskiego, Orzecha, Niedźwiedzkiego czy Kubę Strzyczkowskiego od "za,a nawet przeciw" ? 
Na stronie tejże zgwałconej Trójki znalazłam tekst, który daje dużo do myślenia:

(cytuję w całości z odnośnikami) :
"Jaki związek ma edukacja humanistyczna z demokracją?

- Znajdujemy się w samym środku kryzysu o niespotykanych rozmiarach 
i śmiertelnie poważnym, ogólnoświatowym znaczeniu - twierdzi Marta C. Nussbaum,
 wybitna uczona, filozof polityki i prawa.

 Nie, nie chodzi tu bynajmniej o kryzys finansowy, który rozpoczął się w roku 2008. Mam na myśli kryzys, który pozostaje niezauważony, niczym nowotwór; kryzys, który na dłuższą metę będzie miał dla demokratycznej samorządności o wiele gorsze skutki. To światowy kryzys edukacji - przekonuje Amerykanka, która wydała niedawno książkę "Nie dla zysku. Dlaczego demokracja potrzebuje humanistów?".
Łukasz Pawłowski - tłumacz tej publikacji - podkreśla, że to mocna teza i dodaje, że zdaniem Marthy C. Nussbaum wspomniany kryzys ma dwie poważne konsekwencje: nauki humanistyczne uznawane są za nieopłacalne, a demokracja liberalna, w jakiej żyjemy, zaczyna umierać.- Humanistyka to nauka myślenia, rozumienia drugiego człowieka, postawienia się w jego sytuacji,zrozumienia jego położenia. Ostatecznie przecież wszyscy musimy się dogadać, żebyśmy mogli funkcjonować w systemach demokratycznych - przekonuje gość Trójki.
Z kolei Marcin Kula - historyk i wykładowca akademicki - mówi, że chociaż jest za obecnością
 humanistyki w nauczaniu, ma mieszane uczucia po przeczytaniu książki Amerykanki. -

 Wydaje mi się, że autorka upraszcza. Podstawowym problemem nie jest to, że kształcimy za mało 
humanistów, a raczej to, gdzie ich zatrudnić - podkreśla profesor i zaznacza, że "mobilizowanie
 młodych ludzi do refleksji w systemie pedagogicznym nie przechodzi". - Programy nauczania są za
 bardzo obciążone, poza tym wszystko zmierza w kierunki standaryzacji - dodaje Marcin Kula.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? A może demokracja wcale nie potrzebuje humanistów? 
Zapraszamy do wysłuchania nagrania audycji.
***
Tytuł audycji: Klub Trójki 
Prowadzi: Dariusz Bugalski 
Goście: prof. Marcin Kula (Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza), 
Łukasz Pawłowski ("Kultura Liberalna", tłumacz książki Marthy C. Nussbaum)
Data emisji: 16.03.2016
Godzina emisji: 21.08

Zobacz więcej na temat: Dariusz Bugalski edukacja psychologia






 I tak sobie myślę – komu ma dać do myslenia? Do kogo ma on dotrzeć?
Ci, którzy go zrozumieją w sumie nie są jego adresatami. Do urzędników, ministrów edukacji i kultury, władz, mediów ? Pewnie tak, ale nie dzisiaj, nie do tej "dobrej zmiany" Upada nasza cywilizacja, paradoksalnie właśnie dzięki zdobyczom cywilizacyjnym.
Statystyki czytelnictwa w Polsce są tragiczne, w krajach rozwijających się jeszcze gorsze. Na Zachodzie dużo lepiej, ale i tak jest bardzo źle, bo młodzież opiera swoją płytką wiedzę na szczotkowych niusach z FB czy stron w necie.Wspólne rodzinne rozmowy z rodzicami, dziadkami praktycznie umierają, wypierane stukaniem w tableta czy srajfona. Program nauczania skupia się na produkowaniu ludzi dla przemysłu, marketingu zarządzania. Tylko szaleniec wybiera filologię, socjologię, filozofię, kulturoznawstwo,  bo jak z tego żyć ???
Produkujemy za to hejterów, trolli, zawistnych frustratów- ten przemysł ma się dobrze, ba! rośnie w siłę.
Przeczytałam też tekst Anne Applebaum  udostępniony przez Andrzeja Saramonowicza:


Amerykańska pisarka i publicystka Anne Applebaum napisała w grudniu 2015 roku tekst - na pierwszy ogląd niepozorny - który w moim mniemaniu jest jednym z najważniejszych, jakie ostatnio powstały w nadziei odczytania powodów tąpnięć współczesnego świata.

Według Appelbaum entropia cywilizacji (w tej formie, jaką ciągle za cywilizację uznajemy) dokonuje się dziś nie na polach bitew, ale w internecie, na poziomie słów i ich znaczeń, za przyczyną egalitarnej pandemii bleblania.
___________
"Dyrektor generalny Facebooka Mark Zuckerberg oznajmił, że chce rozdać 45 miliardów dolarów. Jestem pewna, że przydadzą mu się rady, jak je wydać. Oto moje: powinien je wykorzystać, aby odrobić straszliwe szkody wyrządzone demokratycznej debacie i cywilizowanej dyskusji na całym świecie.
Słabe demokracje są najbardziej podatne na przekleństwo Facebooka. Ostatnio brałam udział w spotkaniu ekspertów pracujących w krajach uczestniczących w konfliktach. Byli zgodni: odbudowa narodu - dowolnego, czy to w Libii, czy to w Timorze Wschodnim - wymaga stworzenia ram narodowej debaty. Przywódcy stron muszą co najmniej uzgodnić, dlaczego postanowili zaprzestać walki i co się będzie dziać dalej. Następnie muszą przekazać te uzgodnienia zwolennikom. Jeżeli nie uda się tego zrobić - bo nie ma mediów głównego nurtu, bo Facebook przedstawia sprzeczne wersje prawdy - pokój nie będzie możliwy.
Biedne demokracje są równie narażone. W krajach, w których nie funkcjonują niezależne media sprawdzające fakty (bo są zbyt drogie, bo internet zniszczył rynek reklam, bo rządy wywierają presję na dziennikarzy), znika też możliwość cywilizowanej rozmowy. Jeżeli w różnych miejscach w sieci pojawiają się odmienne wersje zdarzeń; jeżeli nikt nie potrafi uzgodnić, co się naprawdę wczoraj stało; jeżeli podrobione, zmanipulowane albo kłamliwe sieci informacyjne są wspomagane przez tłumy trolli internetowych, to teorie konspiracyjne - czy to skrajnej lewicy, czy to skrajnej prawicy - nabiorą takiego samego znaczenia jak rzeczywistość.
Bogate demokracje nie zdawały sobie sprawy, że szybko staje się to też ich problemem. Ilekroć opisywałam w Londynie czy Waszyngtonie zanikanie faktów i rozrost fantazji internetowych, odpowiedź była wyrazem samozadowolenia: jakie to straszne dla tych wszystkich ludzi w Tunezji czy na Słowacji, ale "to nie mogłoby się zdarzyć tutaj". A jednak może się zdarzać; Donald Trump twierdził, że "tysiące" muzułmanów w New Jersey wiwatowało z powodu zniszczenia WTC, a tysiące komentatorów na Facebooku i gdzie indziej pospieszyło w jego obronie. Nieważne, że wiwatów nie było; można teraz żyć w wirtualnej rzeczywistości, w której kłamstwa Trumpa są uznawane za prawdę ukrywaną przed masami.
Ci, którzy nie żyją w świecie Trumpa, mogą oczywiście znaleźć rozwiązania alternatywne. Ali Amin, nastolatek z New Jersey, tak zachwycił się światem dżihadu online, że "pochłonęła go walka wirtualna, przy odłączeniu się od tego, co prawdziwe". Skończyło się to dla niego wyrokiem 11 lat więzienia za materialne wspieranie grupy terrorystycznej. Takie doświadczenia nie ograniczają się do zwolenników dżihadu. Każdy, kto spędza jakiś czas w alternatywnych światach, do których trafia się za pośrednictwem Facebooka albo Twittera, codziennie może napotkać podobne fałszywe informacje. Korzystaj tylko z odpowiednich kont Twittera, a otrzymasz linki do fałszywych witryn i podejrzanych organizacji podających zmyślone dane statystyczne. Znajdziesz też przyjaciół, którzy w nie wierzą. Jeżeli chcesz, możesz zamieszkać w bańce mydlanej całkowicie oderwanej od jakiejkolwiek rzeczywistości poza tą stworzoną przez blogerów ze skrajnej prawicy, lewicowych anarchistów albo spin doktorów z Kremla.
Wielu z wymyślających takie rzeczy ma określone cele, jak wybór Trumpa albo rekrutacja ochotników do Państwa Islamskiego. Jednak długofalowe skutki dezinformacji są poważniejsze; prowadzi ona do cynizmu i apatii. Z czasem spowoduje, że nikt w nic nie będzie wierzyć. Ludzie przestają się niepokoić kłamstwami Trumpa, Putina lub PI - bo i tak nie wierzą w to, co czytają. Tyle jest tych śmieciowych informacji, że nie da się dociec, co jest prawdą.
Nikt jeszcze nie wie, co zrobić z tą przemianą, bo jak dotąd niewielu ludzi w ogóle pogodziło się z tym, że ona rzeczywiście zachodzi, ani nie rozumie, w jaki sposób działa. Oto otwarta przestrzeń dla Zuckerberga: pomóc dziennikarzom, naukowcom, aktywistom i politykom w przywróceniu realiów w debacie publicznej. Być może powinniśmy się uczyć "umiejętności czytania mediów" w szkołach; być może potrzeba nam niezależnych "wskaźników" oceny witryn sieciowych; być może powinniśmy dążyć do zrozumienia psychologii teoretyków konspiracji. Nie wiemy, co zadziała, ale są to pytania za 45 miliardów dolarów".


I co o tym myślicie? Brzmi znajomo, czyż nie ? Czyż nie widzimy, co obecna władza robi w mediach i jak ludzie łatwo łykają wszystko, nie włączając myślenia ? Ale nie  jest to domena nasza polska, jak widać, dotyka ona wszystkie rozwinięte i rozwijające się kraje. Kto to powstrzyma? Ku czemu zmierzamy ? Perspektywa jest straszna. 

PS.

Z dniem dzisiejszym usunęłam konto na FB- nie mam na to kurwa siły, moje życie będzie ciut spokojniejsze.

czwartek, 17 marca 2016

urodziny pod zieloną koniczynką


                                              



Dzień Św. Patryka to święto hucznie  obchodzone w Irlandii, Irlandii Północnej, Nowej Fundlandii, Labradorze i Montserrat. Symbolizuje je  zielona koniczynka czyli shamrock , a tradycja usprawiedliwia tego dnia wypicie nie tylko jednej szklaneczki whisky. 
Ten dzień jest szczególnie bliski sercu memu. Tego dnia poczęła się moja Najmłodsza. Chińczycy liczyli do niedawna wiek człowieka od momentu poczęcia, a więc moje dziecię kończy dzisiaj 12 lat.
Rozwiewam jednak wszelkie domysły- ja tego dnia byłam trzeźwa ;)


Mam nadzieję, że ta koniczynka będzie zawsze przynosić szczęście
mojemu ukochanemu
 już Niemaleństwu :)

sonic

środa, 16 marca 2016

własny kościół



Przeglądamy oferty, szukamy kąta dla siebie, snujemy plany i marzenia.
Rozważamy: czy szczęśliwe chwile na obrzeżach Wro, czy wygody wynikające z mieszkania w centrum. Oddychanie swobodą, kawałek ogródka i trawka dla psa czy  godzinne powroty do domy ze szkoły, imprezy u koleżanki czy dyskoteki, bo Najmłodsza nastolatką już jest. 
Dwa w jednym nie wchodzi w grę, bo musiałabym w jakieś grze coś wygrać :/
Ważne jest czy obok przystanek, szkoła czy sklep. 
Lokalizacja kościoła nie ma dla nas żadnego znaczenia, no chyba, że byłby to TEN kościółek.
W takim chciałbym zamieszkać :)



















Co ciekawe, część, duża część,   to meble z IKEA.
Nie wszystkie mi się podobają, np. fotele (znam firmę, która zrobiłaby mi lepsze ;), ale kafle na ścianie i cała kuchnia są genialne
sonic

czwartek, 10 marca 2016

Pumeks- interpretacja dowolna


                                        


Marzec to był zawsze fajny miesiąc, kojarzący się z pierwszymi kwiatami- tulipany, żonkile, przebiśniegi, krokusy, szafirki, forsycje, ach!  ileż  tego pięknego upragnionego.
Marzec to też  topienie Marzanny w pierwszy dzień wiosny i co za tym idzie  Dzień Wagarowicza. Pamiętam ten dreszcz emocji- uciekać czy nie uciekać, wywalą ze szkoły czy nie, być solidarnym z grupą, czy stchórzyć ? :) Oczywiście szłam, martwiliśmy się później. Dni  coraz dłuższe, słońce coraz wyżej, ciepłe palta zamieniane na wiosenne płaszczyki, sukienki i pantofle.
Wszystko się odradzało wokół mnie i we mnie.
Potem ten 21 marca kojarzył mi się już głównie z urodzinami ( byłego) męża,
a po latach tego dnia zmarł mój tata.
Teraz ten miesiąc należy do Luleczki.
Oczywiście w marcu obchodzimy nie lubiany przeze mnie Dzień Kobiet, ale od lat  ten dzień  znów zaczęłam bardzo lubić, a to za sprawą  Owsiaka, bo własnie tego dnia
 Orkiestra podaje ostateczny raport z zebranej kwoty. 
Tym razem znów wspólnie pobiliśmy rekord. chociaż atmosfera tej zbiórki była lekko zatruta, straszeniem pana Pięty. Jednak my Polacy to przekorne plemię jesteśmy i nie damy się łatwo, co mam nadzieje, że rządzący jednak doświadczą, może później, może wcześniej, ale na pewno.
Uśmiałam się setnie, gdy zobaczyłam nagrodę dla pana Pięty.
Muszę przyznać, ze Owsiak oprócz dobrego, wielkiego serca ma ..jaja. 


                                                    Pumeks- interpretacja dowolna ;)

Oczywiście czytam te hejty, że złodziej, że rodzina korzysta, że spółki ma, itd., że inne organizacje więcej, lepiej itd... Raz, że to nieprawda, a dwa, to czemu to on i jego rodzina nie mają na tym w jakiś sposób zarabiać, przecież to zabiera mu mnóstwo czasu, to on to wymyślił, to czemu jakiś Kowalski ma zarobić, a Owsiak iść sprzątać ulice ? Nieważne ile on ewentualnie zarabia, liczy się ile pomógł i pomaga, ile ludzi dzisiaj żyje, lub odzyskało zdrowie dzięki jego akcji. 
Dla mnie ważne jest również to, że ludzie dobrowolnie z odruchów serca wpłacają, bawią się wspólnie, a młodzież bierze udział w wolontariacie. 
Najmłodsza koniecznie chce zbierać do puszki w kolejnej edycji i bardzo mnie to cieszy,
 bo czym skorupka za młodu itd.
 Niech pomaga, jak i ja przez lata pomagałam z ramienia PCK starszym ludziom.
Suma jest duża, będzie moc sprzętu ratującego ludziom życie, chociaż jak tak spojrzeć na Dni młodzieży to kościół dostał 80 mln, w tym sporo z ZUS-u.. 
ech, nie  będę przeliczać, rozliczać co jest ważne, co pilne,
Jest w nas moc i niech trwa, mimo otaczającej rzeczywistości nie dajmy się :)

sonic

środa, 9 marca 2016

Luleczka i jej przyjaciele za Tęczowym Mostem





Dzisiaj mija pierwsza rocznica  Twojej śmierci, Luleczko.
Tak wiele z Tobą ubyło.
Nie ma dnia, byśmy chociaż przez chwilkę o Tobie nie pomyślały.
Czas nie leczy ran, Luleczko.
Nie ma w nas zgody na to co Ciebie spotkało i co spotkało nas.
Tęsknimy za Tobą i tęsknić będziemy.


Dziesięć miesięcy wcześniej odeszła w tragicznych okolicznościach Twoja przyjaciółka, nasza przyjaciółka, nasza ukochana Yorczynka. Twoja towarzyszka zabaw, nasza milusińska, wielkie serducho  na czterech łapkach. Jej nagła śmierć była dla nas wielkim bólem, wielką stratą, Najmłodsza przeżyła to okrutnie, ale Ty dodawałaś nam otuchy i łagodziłaś ból.
 Dobrze, że wówczas byłaś z nami.










                                              tak czekałyście rano na śniadanie


Wraz z Waszym odejściem odchodzili  czworonożni przyjaciele z innych blogów.
Gosianka pożegnała Rufficzka i Amisię, a Kayron zaginął




Za tęczowy most poszli do Ciebie Grażynka Hany


i Aron Anny 

                                   

 To Munia Izy z Kidowa, która odeszła 12.10.2015


  Fretka Grażynki 


My tutaj możemy tylko wierzyć, że czekacie tam na nas szczęśliwi.

Ten wiersz napisałam dla Ciebie, Luleczko, rok temu.
Dzisiaj dedykuję go również wszystkim naszym braciom mniejszym, którzy odeszli tam z Tobą.


Luleczko
Jest taki most, Tęczowy Most,  który oddziela  
(tylko na chwilę) człowieczy los od wiernego Przyjaciela.
Gdy tam już dotrzesz, nasze Kochanie,
będziesz bezpieczna, nic się nie stanie.
Rozejrzyj się dobrze- otwórz oczka, postaw uszy-
widzisz ? Nie jesteś sama, tam pełno dusz przy Twojej duszy.
Zbyt szybko tam poszłaś, nasza Radości,
i chociaż  nowy dom jest  pełen miłości
to...
 czekaj tam  na nas.


sonic


PS.
Jeśli ktoś z Was chce dodać zdjęcie swojego zmarłego przyjaciela, to chętnie je dodam. Niech będą razem w tym dniu.

poniedziałek, 7 marca 2016

zielono mi :)


Wiosna tuż tuż, dni coraz dłuższe, ale zieleni w przyrodzie jeszcze brak.
Ten brak jakoś musiałam sobie zrekompensować.
Kupiłam więc rano hiacynta.
Piękny, różowy, soczyście zielony, pachnący, wiosenny..

Jednak nadal było mi mało.
Chodził za mną ten brak, męczył, niemal fizycznie odczuwałam  głód zieleni.
Postanowiłam się nią  nakarmić, wewnętrznie się nią nasycić.

Zajrzałam więc do lodówki w poszukiwaniu zielonego i wybrałam to:

1 dużą cukinię
1 sporą kalarepkę
1 paczkę mrożonych brokułów
1 korzeń pietruszki
dużą białą część pora
2 marchewki
bulion domowy
natkę pietruszki


W rosole ugotowałam warzywa, dodając brokuły na 10 minut przed końcem gotowania.
Cukinię i kalarepkę zmiksowałam i wlałam z powrotem do garnka.
Podałam z makaronem świderki i natką pietruszki
Można  też podać z grzankami z bułeczki, ale bułeczki nie miałam    ;)

Zrobiło mi się zielono.
I bardzo  smacznie.

Macie jakieś pomysły na zielony  przednówek?
sonic

sobota, 5 marca 2016

Tofficzka - nasza malutka wielka przyjaciółka


Zachwycam się Waszymi zwierzakami, kibicuję kolejnym adopcjom, podziwiam pewnego Stefana,
 a o naszej kochanej suni nie piszę.
Powoli wychodzę, wszyscy wychodzimy, na prostą po żałobie po Luleczce, a pieszczoty okazywane Toffi przestają automatycznie przywoływać żałość za nieodżałowaną przyjaciółką. Nawet Najstarszej to się udaje i słyszę już  każdego dnia wyznania miłości dla naszego malucha :)
A maluch jest szalony! Ma dużo energii, uwielbia się bawić, sama przychodzi z zabawką, by ją jej rzucać w nieskończoność, nigdy się nie męczy. Sunia jest też absolutnym pieszczochem, przylepą, a z racji swojej mikroskopijnej wielkości włazi na nas tak, by znaleźć się jak najbliżej twarzy i liże, liże, liże :) Bardzo rozczulające są jej powitania, wystarczy wyjść z domu na 3 minutki, a po powrocie ona szaleje z radości, ogonkiem macha z szybkością śmigła, podskakuje, robi przysiady, popiskuje, a nawet posikuje i znów liże po dłoniach i wspina się, by tylko dostać się do twarzy i znów obdarzać nas całusami.
Noce z nią ja mam ostatnio coraz częściej nieprzespane, bo oczywiście śpi w łóżku, pod kołdrą, jak najbliżej mojego brzucha lub zgięcia kolan, a gdy tylko się poruszę, lub zmieniam pozycję, to warczy ostrzegawczo. Ale nie gryzie ;) Tym sposobem budzi mnie kilka razy ..nocnie,
 ale cóż kocham ją i za to. Jej maleńkość rozczula nas dokumentnie.
 O tym co mnie czasem spotyka w łóżku z nią pisałam tu KLIK
Toffi to bardzo towarzyska osóbka, łasi się do każdego człowieka, każdego wita, liże, merda ogonkiem. Do zwierząt podchodzi z większą rezerwą i co tu mówić strachem bo jest niewiele większa od gołębia, jedynym wyjątkiem jest jej ukochany kot mojej siostry KILK
Jest filigranowa, zgrabna, ma piękne oczy i niesamowicie długie czarne rzęsy, które próbowałam uchwycić na zdjęciu z srajfona, ale to trudna sztuka, bo prawdziwe z niej żywe srebro. Co ciekawe sunia jest praktycznie wegetarianką, nie lubi mięsa, rzadko coś skubnie, na ogół mija je obojętnie ledwo powąchawszy, za to przepada  za chlebem,  sałatą, marchewką, jabłkami, truskawkami, kiszoną kapustą, kiwi, a  czerwoną paprykę kocha i mogłaby żywić się tylko nią. Czasem liźnie trochę białego sera,  lubi śmietankę i makaron. Oczywiście dostaje suchą karmę, bo w tej sytuacji gotowanie odpadło. To wszystko, plus to co oglądamy coraz częściej  w necie, coraz bardziej zbliża nas do podjęcia decyzji o przejściu na wegetarianizm. 
Ostatnio mamy zmartwienie, bo Tofcia zaczęła kuleć i kilka razy zapiszczała, więc znalazłyśmy się u weta, który stwierdził, że jako rasowa yorczynka ma typową przypadłość - wypadającą rzepkę z kolana. Dostała środki przeciwbólowe, ale sytuacja się nie poprawia i raczej się nie poprawi. Wypowiedzi na forach mnie załamały, operacje wcale nie poprawiają tej wady kolana, a osłabiona noga, gdy im mniej używana, tym bardziej się osłabia, bo mięśnie nie mają odpowiedniego nacisku. Zalecenie weta, to by nie skakała, ale kto ma yorka ten wie, ze to psy ping pongi, skaczą i  włażą byle jak najwyżej, by chociaż z wysokości dobrze ogarniać swoje królestwo. Rozłożyłyśmy więc poduszki przy kanapie, by nie musiała skakać wysoko,a przede wszystkim zeskakiwać, co jest dla niej bardziej niebezpieczne.
Zauważyłam jednak, że gdy biega za swoją zabawką, aportuje, to obie nogi obciąża równomiernie, nie kuleje, tak jakby ją nie bolało, co jest możliwe, bo istniej prawdopodobieństwo, że kuleje na wszelki wypadek , nawet gdy ją nie boli. Na razie nie jest gorzej, ani lepiej i sama nie wiem co dalej.

A może Wy wiecie coś na ten temat i co robić ???

                                            prawie rok temu - pierwszego dnia u nas


                                                                    w szlafroczku

   
                                                                    oczu firanki










  punkt obserwacyjny 



stąd też dobrze widać ;)


                                                       
 Toffi nie stołuje się na stole :) To był eksperyment, bo ona chce jeść to co my, ale z ręki, a jak ma to w miseczce, to nie je i w ten sposób starałyśmy się ją przechytrzyć :) nie udało się :)))