czwartek, 29 grudnia 2016

W Nowym 2017 Roku bądź hyggelig!


Kilka dni temu przeczytałam fajny artykuł. Niby wszystko było oczywiste, niby od zawsze o tym wiedziałam i do tego dążyłam, a ostatnio nawet coraz częściej, jednak nadanie pewnym sprawom czy czynnościom nazwy powoduje, że zaczynają być one dla nas
 bardziej konkretne i namacalne, a my robimy je czy używamy świadomie.
Hygge- słowo klucz, przez niektórych już wyśmiewane, dla mnie jest nowe co do nazwy,
stare co do intencji i motta życiowego.
Wyznawcami hygge są Duńczycy-najszczęśliwsi mieszkańcy Europy.
Mój nowy dom też powoli staje się hyggelig. 
Takie były święta, tak jest i teraz w tym czasie zawieszonym między nimi a Nowym Rokiem,wszędzie gdzie tylko się dało wieczorem świeciły się świece, a ja z córkami i synem i Tofficzką siedzieliśmy razem na wielkiej kanapie przykryci miękkim, ciepłym kocem, w garnuszkach gorąca herbata z miodem, cytryną i imbirem, oglądaliśmy wspólnie serial "Belfer", łupiąc orzechy i zajadając mandarynki lub pałaszowaliśmy pierogi, których w tym roku 
zrobiłam na życzenie dzieci całe mnóstwo.
prezent podchoinkowy :)
Świat był na zewnątrz, daleko od nas, a my trochę rozmawiając, 
trochę milcząc cieszyliśmy się swoją obecnością. 
Ta tęsknota do hygge była we mnie od dawna, może za sprawą zbyt intensywnego, wyczerpującego i nerwowego życia, podświadomie szukałam  wytchnienia w prostocie.
Bo hygge to radość z bycia tu i teraz, dobra książka czytana przy lampce wina i dobrej muzyce, to otaczanie się najmilszymi sercu ludźmi i grzeszenie z nimi ulubionymi , acz niewyszukanymi potrawami czyt.kaloriami, które też są hyggylig. To ciepła piżama w misie, to skarpety w zabawny wzorek, to wspólne pieczenie chleba czy ulubionego ciasta, to gorąca czekolada w ulubionym, nie szkodzi, że starym i obdrapanym, kubeczku, to przestrzeń wokół ciebie wykreowana
 według tylko twojego gustu.

I tego Wam życzę w Nowym 2017 Roku!
Odnajdźcie swój sposób na hygge :)
Niech hyggelig będzie z Tobą!
sonic 

wtorek, 27 grudnia 2016

Niespodzianka od Kjujewny

Święta dla nas chyba się nie skończyły, bo prezenty nadal spływają ;)
Pokój Najmłodszej niby jest skończony pod kątem wystroju, chociaż brakuje zasłon, zdjęć, czy obrazków, by stał się bardziej spersonalizowany. 
Pod którymś postem u Kjujewny wyraziłam zachwyt nad jej obrazkiem dla Elaji, no i Kjujewna   zaoferowała mi wykonanie takiego portretu dla córci. Wymieniłyśmy kilka maili, w których opisałam swoje dziecię. To dziecię miała okazję osobiście poznać Ela z elkiblog, prywatnie mama Kjujewny :) 
I proszę, TADAM!
 Mamy piękny prezent!!!.
Zachwycamy się niezmiernie:)
Kjujewno DZIĘKUJEMY ♥♥♥
Obrazek wisi nad łóżkiem:)
sonic

PS.
Odszedł Król POPu.
Cząstka mojej młodości.
Chichot losu sprawił, że stało się to w Last Christmas :(
Ja jednak wolę go w tym utworze i teledysku wykonanym dla niego,
 jako symbolu POPU lat 80-90 tych.

i w nowszej wersji, acz Król królował i w latach XX! wieku.


                                         

no i jeszcze jeden- cały On - George Michael



Wielki żal, wielka strata :(

sobota, 24 grudnia 2016

Święta




To nasze pierwsze święta w nowym, od dawna wymarzonym miejscu,
 w naszym wrocławskim domku. 
Przygotowania były niespieszne, sprzątanie nikogo nie stresowało,  potrawy są tyle te , które lubimy.
Pachnie zupą grzybową, piernikiem i igliwiem choinki.
Wieczorem zjedzie rodzinka, by zasiąść wspólnie przy kolacji.
 Tak miało być, spełniło się :)

Dobrych Świąt, Kochani !
Niech Wam się spełnią wszystkie życzenia,
 którymi zostaniecie dzisiaj obdarowani !

sonic 

czwartek, 22 grudnia 2016

nieuchronność wigilijna


Siedzę nad pierogami, uszkami i innymi ami i nie idzie mi ni cholery!
Jak se przypomnę, jak dwa lata temu i wszystkie lata nazad jednocześnie 4 potrawy się gotowały na ogniu, a ja przeskakiwałam z garnka na garnek..... to były głupie czasy  ;)
W tym roku choinka jeszcze filtru nie potrzebuje, bo stoi na balkonie w wiadrze z wodą, ale nadal jest nieociosana,
samochód brudny, a nawet upierdolony, bo faceta niente,
za to ja z blogami na bieżąco ;)
Czego i Wam życzę :P

sonic

No i dostałam od Hany piękną kartkę sronteczno- noworoczną ;)
I nie tylko ja, a cały Kurnik !

niedziela, 18 grudnia 2016

idą święta, a tu (za)kwas


Miałam pisać o tym, co się dzieje w Polsce. ale po co ?
 Moi czytacze mają taki sam dostęp do info jak i ja, więc szkoda nerw. 
To ja tylko tak świątecznie życzę wszystkim nomen omen CZŁONKOM rządu, by im te opłatki wigilijne w gardle stanęły, a te puste talerzyki dla zbłąkanego przybysza eksplodowały prosto w gębę napchaną postnymi pierogami z kapustą i grzybami.  To tak w ramach podziękowania za to, że nie przyjęli do Polski ANI JEDNEGO Syryjczyka z Aleppo   A, no i oczywiście niech po "katolicku"  te święta sobie spędzą śpiewając  "Wśród nocnej ciszy", mając na sumieniu krew bezbronnych ludzi.
Wystarczyłby jeden podpis, dobra wola, ludzka empatia i przyzwoitość. No i miłosierdzie.
 Pamięta ktoś z nich znaczenie tego słowa ???
  Swoją drogą to oni nie mają "nocnej ciszy",  bo albo "procedują" dla naszego dobra,  albo spiskują pod osłoną nocy, jak to w ostatni czarny piątek prezio z zerem w domku na Żoliborzu.
No, to by było na tyle;)

A ja dzisiaj poszłam na spacerek do pobliskiego lasku i mimo mżawki było bardzo przyjemnie.
 Pola obok już puste, przydrożne rowy też wykarczowane,
 ale i tak udało mi się  znaleźć coś na stroik.

no i wyszło mi coś takiego




No i zakwas od wczoraj się kisi i mam nadzieję, że się ukisi.


W te święta będą u mnie królować pierogi, bo właściwie wszystkie dzieci , moje i nie moje tzn. siostrzane, tylko to chcą jeść, więc zrobię z mięsem, kapustą i grzybami, ruskie oraz uszka i paszteciki z pieczarkami. Do tego kompot z suszu, barszcz, grzybowa, kaczka pieczona i karp. 
Może jeszcze bigos i tyle. 
A z ciast -piernik "Kętrzyński" 
Nie mam zamiaru się umęczyć, w końcu to mają być święta ;)
A co Wy w tym roku szykujecie dobrego ?
sonic

piątek, 2 grudnia 2016

blogobuszowania brakowanie

 Od dłuższego czasu, właściwie od dnia przeprowadzki, mało mnie w blogowisku, bo raz, że mam słabego neta, a raczej powinnam napisać, że właściwie go nie mam i nic mi się tu nie otwiera, nie ściąga i dopiero za tydzień podłączą nam tu światłowód, dzięki któremu będę mogła śmigać bo Waszych blogach z zawrotną prędkością, a dwa, że mam jak zwykle poważne problemy, które mnie skutecznie od blogowania odciągają.
Obiecywałam, że będę wrzucać co jakiś czas zdjęcia z nowej chatki, ale cały czas się układamy i głowimy, gdzie, co i jak włożyć, ułożyć, pochować itd, bo nie mam tu swojej łódzkiej garderoby-składziku, a to powoduje, że rzeczy, których nie chciałabym mieć na wierzchu, musiały wylądować w sprytnie wymyślonych pudłach, pudełkach i miejscach i tak np. jedna część szafy została schowkiem na drabinę, deskę do prasowania , odkurzacz itd. Kuchnia na razie surowa i bez wyrazu.




Aneks kuchenny jest też niedokończony- brakuje mi szafki pod oknem, wisi tylko jedna industrialna, lusterkowa lampa nad blatem, a druga czeka na swoją kolej czyt. pana fachowca,





 Nie wiszą też drążki na ścianie, na których też ma coś wisieć i ładnieć, nie ma półki nad tym drążkiem, która jest mi niezbędna, by postawić moje rozliczne karafki i inne bibeloty, tak skrupulatnie zbierane za czasów uckich. Deskę na półkę już mam, muszę ja sama wyszlifować i postarzyć, chociaż sama w sobie jest dość wiekowa.
Z tymi bibelotami to w ogóle mam problem, bo nie mam parapetów- wszystkie niemal okna są "francuskie"i  nie mam starego kredensu, więc są pochowane i czekają na powrót w chwale i blasku. Piękny, biały stół w jadalni, odziedziczony po pewnej staruszce i pomalowany kiedyś za czasów mojego uwielbienia dla stylu  shabby chic, czeka obecnie na zdjęcie warstwy farby i przywrócenia mu jego naturalnego koloru. Z krzeseł do niego mam na razie tylko jedno, reszta( każde inne) stoją w sklepie, bo kasy brak :)
Ze staroci uckich oczywiście nie mogło zabraknąć mojej ukochanej starej drabiny, pewnie część z Was ją pamięta. Rano gdy się przebudzam i widzę ją w przedpokoju, mam lekkie deja vu , jakbym dalej była na Pietrynie! Sama się zastanawiam, czy to dobrze ;)


Sypialnia prawie gotowa, ale i ona czeka na dopieszczenie, na półki na książki , obrazy itd. itp.

A tak póki co , to I need a miracle :


                                                  
sonic

PS.  stęskniłam się za beztroskim blogobuszowaniem ;)


wtorek, 22 listopada 2016

super zagadka


Pytanie brzmi:
-Kto
-Co
i
-Gdzie to robił ?
Nagrodą jest własna satysfakcja z umiejętności dedukcji :P

 sonic

czwartek, 3 listopada 2016

koniec tego długiego etapu


Dzisiaj rozstałam się z Łodzią na dobre.
Co czuję?
Sama nie wiem. Uczucia mam mieszane. Przyjechałam do Uć na zawsze. Z wielu powodów. Po dość krótkim okresie zrozumiałam, że to nie moje miejsce, to nie moja bajka, to nie to. Ale czas leciał, pracowałam, dzieci rosły, kształciły się, pojawiła się Najmłodsza, ale jednocześnie uświadomiłam sobie, że Tata Najmłodszej i ja to nie do pary para. Buntowałam się, szukałam drogi powrotu, nie widziałam rozwiązania, ale całym sercem rwałam się do mojego miasta. Wiele się wydarzyło, wiele złego, wiele na mnie spadło, nie ze wszystkim mogłam sobie poradzić. Te wszystkie problemy utwierdzały mnie w jednym, że trudno mnie złamać. Biedowałam, walczyłam o każdy dzień, tonęłam i wypływałam, ale cały czas wierzyłam, że uda mi się wyrwać z tej matni.
Prosiłam swojego Anioła Stróża o wsparcie, błagałam o pomoc i za każdym, bardzo dramatycznym i beznadziejnym momencie wyciągał mnie za uszy. Kilka razy i tu prosiłam o wsparcie i kiedy wydawało, że to juz, że złapałam króliczka, nawet już tu dziękowałam za pomoc, w  jakiś niewytłumaczalny sposób wszystko się rozpierdzielało dokumentnie. Zrozumiałam, że nie mogę pisać nic na wyrost, nie mogę przelewać swoich próśb i podziękowań na literki. Byłam przesądna, ostrożna. Dzisiaj już mogę powiedzieć oficjalnie - DZIĘKUJĘ. Udało mi się wyrwać. To nie oznacza końca pewnych moich problemów, ale jeden z większych poszedł w pisdu! Tak, tak to nazwę, bo doskwierał mi tak bardzo, że wyrywał mnie ze snu w środku nocy i stawiał na równe nogi. Wiele problemów przede mną, wiele za mną. Będę walczyć, bo widać taką rolę wybrał dla mnie los. Nic mi nie przychodzi gładko jak z płatka. Mam dzisiaj wiele lat na karku, więcej za mną niż przede mną, to nie wieje optymizmem, ale ma dzieci, mam Was i mam marzenia. Są coraz mniejsze, coraz bardziej przyziemne, ale są. Tak mi dzisiaj trudno położyć spokojnie głowę na poduszkę, tak nadal trudno uwierzyć, że zamknęłam to, co uważałam, że mnie pogrąży, jakkolwiek enigmatycznie to zabrzmi. Kto mnie zna, wie o co kamon.
Zaczynam znów życie wrocławianki, którą jestem z krwi i kości. Jestem lokalną patriotką i gdy chodzę ulicami, widząc młode, piękne pokolenie, zazdroszczę im wszystkiego- niepamięci o tym co było wywalczone, perspektyw, wielu lat życia w tym cudnym mieście. Ej, kochani, macie zajebiście, wykorzystajcie to! Ja, wrocławianka z Rynku, coś sobie uzurpowałam, coś spieprzyłam, gdzieś zawiodłam, ale wróciłam na swoje ostanie pięć minut.Ufam, że najem się tego miasta, ogrzeję się nim, zachłysnę znów.

sonic

środa, 2 listopada 2016

co u sonic ?


Zbierałam się do pisania od kilku dni, ale pewne sprawy mnie hamują, poczekam jeszcze do jutra, by o czymś powiedzieć.
Dzisiaj mogę z radością ogłosić, że gaz będzie w piątek lub w poniedziałek, potem muszę czekać na licznik, więc na bank w następny weekend będę spać u siebie ! Póki co, poziom zniechęcenia i wkurwu na moją obecną sytuacją sięgnął apogeum i myślałam, że mnie dzisiaj rozniesie. Mam dość koczowania u sis, życia na walizkach, brak życia we własnym rytmie, według własnych rytuałów. Jestem wdzięczna siostrze, że  znosi mnie u siebie piąty miesiąc z rzędu i szczerze ją za to podziwiam, bo nadużyłam jej gościnności absolutnie i dokumentnie. Info na temat gazu jest tym razem sprawdzone i pewne, więc mam nadzieję uwolnić ją od siebie ;)

Poza tym jutro jadę na kilka godzin do Uć, w piątek idę z córkami na koncert Chylińskiej, w sobotę będę uczestniczyć w fajnych warsztatach kulinarnych, a późnym wieczorem idę na urodziny mojego dobrego kolegi... będzie intensywnie, co mnie niezmiernie cieszy.
Mam wiele planów dotyczących naszego nowego życia w nowym miejscu. Pierwszy dotyczy diety, z której mam zamiar całkowicie wyeliminować mięso, a w zamian włączyć inne produkty, o których wiem, że są zdrowe, a których używałam zbyt rzadko i zbyt mało.
Poza tym zapisuję się na zajęcia lepienia z gliny, bo dawno już  o tym marzyłam, ale w Uć nie mogłam takich  znaleźć, a tu są i już nie mogę się ich doczekać.
Tymczasem Najmłodsza świetnie zaaklimatyzowała się w nowej szkole, ma serdeczną przyjaciółkę, z którą pokochały się na śmierć i życie, jak to stanowczo stwierdziła ;) Pierwszy raz w życiu czynnie obchodziła Halloween. Wraz ze swoimi koleżankami i kolegami sterroryzowała  całą miejscowość i mając super zabawę, uzbierała ponad 2 kilo cukierków. Inne dzieci nie miały mniej!   Córuś dużo czasu spędza na dworze, czego niemal w ogóle nie robiła w Uć. Tutaj jeździ na rowerze, lata z dzieciakami, odwiedza koleżanki w domu. W naszym jeszcze nie szaleje, ale już niedługo.. :)
Cieszę się na kolejną edycję Białej Kury i PKP, ba!, ja już sobie nawet nie wyobrażam końca roku bez tego światowego  wydarzenia. Tyle dobrych dusz przyczyniło się do powstania tych kalendarzy  i tyle dobra z tej akcji płynie, że aż łezka w oku się kręci. Każdy kalendarz ma dla mnie wartość kolekcjonerską, będą prawnuki o tym słuchać i podziwiać, a co ?!

Oczywiście oglądam seriale, co prawda kątem, ale zawsze...
Właśnie rozpoczął się kolejny sezon "The Walking Dead" i "Elementary" ale odkryłam też kilka nowych, które polecam- "Rozwód"- zajebisty, "Miasteczko Wayward Pines"- fajny, "Westworld"- genialny!!! "StrangerTthings"- genialny !!!"Mr. Robot" bardzo dobry i ku przestrodze.
 Część się zakończyła i czekam na kolejny sezon, część trwa, więc możecie być na bieżąco.
Coś tam też czytam, ale potrzebuję skupienia, więc zabiorę się za książki już w domku, a poza tym część z nich już jest  wypakowana i włożona w zakupione biblioteczki, które wszystkich nie zmieszczą, a część kartonów  nadal  czeka, tyle, że nie wiem, w co je poustawiać i coś czuję, że   stosy książek będą stać na ziemi u mnie w sypialni, a ja będę wmawiać wszystkim, że to taka wizja artystyczno-dizajnerska architekta wystroju wnętrz.


Ściskam serdecznie  :)
sonic

piątek, 21 października 2016

i duch śfienty na mnie zstąpił ;)



Dzieje się i dużo i mało, zależy jak na to spojrzeć.
Co prawda woda jest, ale nie ma gazu, a więc nie ma ogrzewania, więc nadal mieszkać tam nie można. Kiedy będzie ? Tego nie wiedzą najstarsi górale, a przewidywane terminy 2-3 tygodni każdego kolejnego dnia są  nowymi 2-3 tygodniami:/ Mieszkanie nie jest jeszcze posprzątane, bo szafy stanęły dopiero wczoraj. Jutro mam nadzieję wszystko nadrobić.
Poza tym zapisałam się na fajne warsztaty, jak już będę "po" to się pochwalę ;P
Tym czasem Najukochańszy jedyny Synuś skończył wczoraj 24 lata i sama nie wiem, jak to ten czas tak szybko zleciał ???Że on, taki malutki, z zadartym noseczkiem, najgrzeczniejsza mamusi przylepka ma teraz 190 cm wzrostu i patrzy na mnie z bardzo wysoka ?  Ktoś wie? Czy tylko mi ten świat coraz szybciej się kręci ? Piątek- poniedziałek, poniedziałek- piątek i rach ciach koniec roku, koniec dekady, kurde nie podoba mi się to.
Z innych milszych, a nawet cudownych wieści to : dostałam paczkę prosto od PrezesKury, a w niej znajdowała się  śliczna, czarna, wintydżową (że tak disajnersko się wypowiem) mała torebusia, wyścielona wewnątrz zielonym aksamitem !!! Torebusia jest od teraz moja ulubioną, od dawna marzyła mi się taka przedpotopowa mała, do rączki. Będę zadawać szyku!
  Dodatkowo PrezesKura podarowała mi taki oto portret, który nie dość, że bardzo mi się podoba, że zachwycił mnie demoniczny, przejmujący wyraz oczu tej zagadkowej damy, to zaczęłam się głęboko zastanawiać, co Autor miał  na myśli, nie tylko malując, ale przede wszystkim dedykując mi ten obraz z podpisem : " Szczęśliwego nowego mieszkania"

Przyszły mi do głowy takie koncepcje
-Duch Pański na mnie wstąpił
-Jestem Królową Gołębi
- Przekażmy se znak pokoju w nowym pokoju
- na głowę robi mi ptak, a ja ze zdziwienia wytrzeszczam gały

Zapytawszy Autora dowiedziałam się, że Autor tworząc to dzieło, chciał mi lekko dać do zrozumienia, że "Duch pański zstąpił na znak pokoju w nowym pokoju."
Cobym w końcu się uspokoiła.Chyba, tak myślę ;)
Może macie jakieś pomysły, bo wiecie jak to jest z tymi Artystami, z nimi nigdy nic nie wiadomo, jak tworzo ;P

Hanuś, kochana, piękne dzięki ♥♥♥
Jestem zaskoczona, zachwycona i uszczęśliwiona.
Portret będę miała u siebie w sypialni ! :***

sonic






piątek, 14 października 2016

więc




no więc.. mam wodę !
więc idę sprzątać
ale nie mam gazu, więc będzie zimno mi
ale chcę mieć już porządek, więc co mi tam... ;)
więc znikam w otchłani pudeł, pudełek i mebli do złożenia
sonic



czwartek, 6 października 2016

Parasolki

Parasolka zawsze kojarzyła mi się z atrybutem w ręce starszej babuleńki, wygrażającej jakiemuś młokosowi. Czasy się zmieniają i  paradoksalnie dzięki temu, że aura nam nie sprzyjała w poniedziałek i tysiące kobiet i mężczyzn demonstrowało w strugach deszczu, osłaniając się parasolkami, stały się one symbolem naszego sprzeciwu. Tyle że tym razem, to głównie młodzi ludzie dzierżyli te parasole niczym szable wymierzone przeciw starym dziadom i fanatykom ;)
No to jeszcze piosenka na poprawę humoru, bo póki co PiS pod presją nas kobiet, rakiem wycofał się z procedowania ustawy obywatelskiej i przedstawiciele komisji  w popłochu uciekali z obrad, wyrzucając projekt do kosza.

a może ta ? :P

Ciekawe, co będzie rano- projekt wrócił pod obrady Sejmu.
sonic

środa, 5 października 2016

kij im w oko - czyli o dupie



Zmiana tematu pożądana, co by nie zwariować w tym chorym kraju, w tej przygnębiającej rzeczywistości, w której nawet dziennikarze chyba zapomnieli z czyjej ( pardonsik) dupy wyszli, jakby kurwa powstali z odwróconej partenogenezy i taki Rymanowski zaprasza do studia samców z różnych ugrupowań politycznych i gaworzą sobie rozkosznie o nas kobietach i o naszych prawach oraz o swej łaskawości w dawaniu nam tyle, ile uważają, że nam musi wystarczyć. Niech się walą i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, tyle że sami . Że ostro? Ano ostro i chyba nie tylko mnie szlag trafił oglądając ten żenujący spektakl, bo w necie zawrzało. Nie wytrzymałam do końca programu i pierdolnęłam pilotem. Basta!
Ruszyły wreszcie swoje dupeńki młode dziewczyny i ich koledzy/chłopcy/mężowie, bo wreszcie zauważyli i poczuli smród koło własnej dupy. To było do przewidzenia, szkoda tylko, że na marsze KODu iść się nie chciało, bo w swych ptasich móżdżkach i totalnym tumiwisiźmie nie zakwitła im myśl, że KODowcy od początku przeciwstawiali się totalitaryzmowi Kaczora, który było wiadomo, że zrobi zamach na naszą wolność w każdej możliwej dziedzinie życia. Śmiali się, że tylko staruchy są na tych marszach, bądź byli obojętni.  Teraz zabolało ?  W sumie może i dobrze, bo jeśli nawet przegłosują pisowcy oraz część debili z PO i Kukiza15 zaostrzenie ustawy, to wreszcie do urn ruszy młodzież i tylko to może odsunąć PiS od władzy.
Po marszu 3 października wróciłam do domu przemoczona, zmęczona, jakaś wypluta i zdołowana. Nie marszem, bo było super, ale przygniata mnie ta rzeczywistość i te głosy z obu stron barykady i te głosy mówiące o łasce obecnego kompromisu i o tym jaki jest dla nas zajebisty. Czytałam do nocy relacje z Polski, z przerażeniem obejrzałam filmik z Poznania, gdzie psy, pałki, hełmy i gaz pieprzowy poszedł w ruch przeciw kobietom. Jestem załamana.

Nawet nie chcę komentować tego starucha Hosera, czy jak mu tam, mówiącego o niskim ryzyku zapłodnienia podczas gwałtu i jednocześnie tego samego dnia Stonoga ujawnia w necie kolejnego pedofila księdza, którego ze łzami w oczach, cała w spazmach broni stara kościelna fanatyczka.
Szkoda tylko, że o nie mówi się o gwałtach małżeńskich, bo to tych jest najwięcej i z tych gwałtów rodzi się znacznie więcej dzieci, niż z gwałtów obcych bandziorów, a szanowni partnerzy potem zmuszają swoje partnerki do usuwania ciąży, umywając od tego ręce. Jestem za całkowitym prawem do aborcji na życzenie. Swoją drogą to sformułowanie "na życzenie" pozostawia dużo do życzenia. Nie wiele kobiet sobie tego życzy i robi to z bezmyślności, zawsze jest to dramat kobiety!
 UFFFFFF

Ok, więc co by nie zwariować puszczam se w autku nową płytę Chylińskiej . Na cały regulator!
Płytę petardę pod każdym względem- świetne teksty, świetna muzyka z dużą ilością techniawy i drąca  się Chylińska, właściwie wykrzykująca swój ból, moja ukochana Aga. W sumie to ja pisdzielców jestem w stanie zrozumieć, bo ja też jestem fanatyczką. Fanatyczką Chylińskiej i kocham ją bezkrytycznie ;)
Buziaki
sonic

poniedziałek, 3 października 2016

#czarnyponiedziałek



Do wyborów niby długo, ale czas leci i zapamiętajcie sobie fanatycy-
Dzisiaj wy, po wyborach MY!
Mam nadzieję, że Polki zapamiętają tą nauczkę i pójdą na wybory, a cała ta obrzydliwa, ohydna sytuacja jest gwoździem do trumny pisdzielców!


Idę.
Idą moje córki i moje siostrzenice.
Idą koleżanki.
A Ty ?

sonic

poniedziałek, 26 września 2016

Protestu kobiet nadszedł czas- urlop na żądanie! AKTUALIZACJA !!

To co się dzieje w polityce na tyle już mnie przeraża, że praktycznie nie oglądam TV, staram się nic nie czytać, nie wkręcać, ale to co nam chcą zafundować bydlaki z Wiejskiej***
( cóż za adekwatna nazwa ulicy), powoduje, że milczeć nie można!
Jeśli stare dziady, zdewociałe fanatyczne babsztyle i pseudo patrioci o wątpliwej moralności typu Liroy chcą z nas kobiet zrobić niewolnice Izaury, to czas powiedzieć WARA od nas, odpierdolcie się nieszanowni państwo od naszych sumień i ciał.
Krystyna Janda zaproponowała, by Polki wzorem Islandek zastrajkowały ( klik)
Umówionego dnia każda ( normalna) kobieta powinna wziąć urlop w pracy i  w domu!
Powinny odmówić każdej pracy i wyjść na ulicę, do parku, do knajpki, gdzie pracują mężczyźni. 
Część z facetów też nie mogłaby iść do pracy, bo musieliby zostać w domu z małymi dziećmi. Stanęłyby zakłady pracy, szkoły, sklepy, urzędy itd i zobaczyłybyśmy piękny paraliż kraju. Pokazałybyśmy co myślimy o decydowaniu o nas bez nas. 
Dziewczyny, trzeba o tym mówić, udostępniać , namawiać i się przyłączyć!
Nie możemy oglądać się na innych, nikt za nas tego nie zrobi. Każda z nas ma taką samą moc sprawczą i jeśli my tego nie zrobimy, to czeka nas jesień średniowiecza.
sonic

*** - nie mam nic do wsi i do ludzi ze wsi, a wręcz przeciwnie, i mam nadzieję, że rozumiecie co miałam na myśli ;)

AKTUALIZACJA

Na FB jest już akcja - Ogólnopolski Strajk Kobiet 3 października 2016  (klik)
Pokażemy, że łatwo nas i naszych praw nie zgwałcą.


czwartek, 22 września 2016

no i przyszła...



Nie powiem, żebym ją lubiła, bo na ogół działa na mnie depresyjnie, 
ale w tym roku wejście ma piękne.
Najpierw rano nieśmiało wypuściła słońce zza chmur i otuliła  ciepłem, potem rześko owiewała wiatrem, by popołudniu ukazać nieskazitelny lazur nieba, jakby chciała obiecać, że w tym roku będzie dla mnie łaskawa.  
Myślałam, że gdy już nadejdzie, to ja będę u siebie, ale mimo, że tak się nie stało, to  właśnie tego pierwszego dnia wreszcie nastąpił odbiór wody na naszym osiedlu, 
a w pracy dopięłam ważną intratną umowę.
Oby takich dni było więcej, bym mogła wreszcie odbić się od dna. 
Taki jakiś dzisiaj optymizm mnie wzion i ogarnou :P
A tak na marginesie, to jestem ciekawa, czy boicie się złego słowa bądź
 przeklęcia przez kogoś złego?
Może to irracjonalne, ale uważam, że dziesięć zaciśniętych  w dobrej wierze wspierających kciuków może zniweczyć jedno złe życzenie. 
Boje się też czymś cieszyć przedwcześnie, by nie zapeszyć i tu mogłabym mnożyć przykłady na to, że jak coś już wypowiedziałam na głos, że coś jest załatwione, że coś się uda, to natychmiast wszystko obracało się w perzynę, dlatego, przy całym moim
racjonalizmie, bardzo się tego wystrzegam. 

We wtorek byłyśmy z Najmłodszą w Uć, by załatwić pewną ważna sprawę, odwiedzić babcię w szpitalu, Tatę Najmłodszej na cmentarzu, odebrać coś od notariusza, wpaść to do jednego sklepu z lampami i  drugiego z antykami. Wszędzie poruszałyśmy się komunikacją miejską i po tej trudnej logistycznie eskapadzie byłyśmy wykończone, ale szczęśliwe, że zdążyłyśmy wszytko załatwić.
W "Antykach" szafki nie dostałam, ale kupiłam w świetnej cenie malutkie odważniki, które poszukiwałam od dawna, a właściciel sklepu był na tyle szczodry, że dorzucił mi jeszcze kilka gratis i tym sposobem mam kilka ceramicznych, kilka mosiężnych i kilkanaście metalowych.
Muszę je teraz tylko jakoś fajnie wyeksponować w naszej nowej kuchni.
A jutro piąteczek!
A za dwa, trzy dni może będzie i woda w kranie ! ;)
Do miłego
sonic






niedziela, 18 września 2016

nie dogodzisz


Bardzo lubię wiosnę, lato jeszcze bardziej, ale afrykańskie upały, jakie nawiedzają Polskę od kilku ostatnich lat, są naprawdę męczące, w każdym razie dla mnie. Jednak nagła zmiana pogody z tropikalnej na późno jesienną ( dziś) też jest do bani, bo trudno się przestawić i nagle okazuje się, że nie mam się w co ubrać, a widok stosu bluzek i sukienek na ramiączkach sprawia, że tęsknię za tym, co jeszcze przedwczoraj przeklinałam ;) 

Najmłodsza bardzo dobrze zaaklimatyzowała się w nowej szkole, wczoraj była nawet na urodzinach koleżanki z klasy, co mnie jako matkę bardzo ucieszyło, bo widać, że rzeczywiście została zaakceptowana przez koleżanki i kolegów. 
Wody nadal nie ma, a kiedy będzie, nie wiem i to mnie dobija już coraz bardziej.
Ciągle szukam starej komody do kuchni (która już jest praktycznie gotowa)
a jeszcze lepiej gdyby to była witryna, i przekopałam całe internety i nic!
 Nawet bardzo drogiej ( na co nie mam kasy), ale odpowiedniej nie znalazłam.
 Powinna być drewniana, mogłaby mieć elementy metalowe, mogłaby być szafką loftową,
 fabryczną, zdezelowaną, ale powinna mieć charakter ;)
 Szukałam wczoraj chyba z 5 godzin i już sama kombinuję , jak taką zrobić.
Poza tym muszę zeszlifować białą farbę ze starego, pięknego owalnego stołu, którą kiedyś, owładnięta stylem szabiszik hehehehe, nieopatrznie na niego naniosłam.
Nie wiem, jak to dobrze zrobić i co później na ten stół nałożyć- olej czy cóś- może podpowiecie??? 
Chciałabym, by stół odzyskał swój naturalny kolor, mogą gdzieś ewentualnie pozostać
 ślady białej farby na zagięcia i rancikach.
Miłej niedzieli 
sonic

niedziela, 11 września 2016

wystawa


Im  dłużej mieszkam we Wrocławiu, tym większą widzę przepaść pomiędzy nim, a Łodzią. Tutaj widać zdecydowanie większy dostatek mieszkańców, większą dbałość o porządek, szacunek dla cudzego, a tak naprawdę wspólnego mienia, co wynika pewnie z usytuowania miasta na ziemiach zachodnich i wpływu niemieckiego umiłowania do "ordnungu". Wyjeżdżałam z Uć z poczuciem żalu, wiedziałam, że brak mi będzie łódzkiego hipsterstwa, kulturowego off-u. I tak, jest mi tego brak, ale rekompensatę łatwo znaleźć w pięknie Wrocławia, jego architekturze, nowych inwestycjach i jego wielokulturowości i prawdziwej europejskości. Dbałość włodarzy miasta w jego rozwój zaowocowała przyciągnięciem większych i mniejszych inwestorów, powstało wiele nowych eleganckich i wygodnych osiedli, tu niemal każda ulica może być wizytówką. Wrocław w tym roku jest Europejską Stolicą Kultury, co przyciągnęło do niego wielkie rzesze turystów, którzy z uznaniem wyrażają się o tym pięknym mieście. Dzieje się tu naprawdę wiele.
Żal mi Łodzi, że przez dziesiątki lat nikt o nią nie dbał, chociaż na to zasługiwała, bo w tym mieście drzemie duży potencjał, chociaż te wieloletnie, wielopłaszczyznowe zaniedbania przełożyły się również na marazm i mentalność dużej części jej mieszkańców.
Rodowici łodzianie starają się jednak to zmienić, kochając swoje miasto, robią co mogą, by je upiększyć, organizują wiele wystaw, imprez kulturalnych i designerskich. Trzymam kciuki za powodzenie wszelkich dobrych pomysłów i dobrych gospodarzy, bo Łódź na zawsze zostanie w moim sercu.
Przeglądałam dzisiaj zdjęcia i wrzucę kilka z pewnej wystawy w Manu. Mnie te prace zachwyciły. Powstają około 6 miesięcy każda, pochłaniają kilkaset tysięcy elementów zdobytych na złomie, a co przedstawiają nie muszę pisać, bo są tak perfekcyjne, że każdy je z łatwością rozpozna :)
Wystawa krąży po Polsce, zawsze jest bezpłatna i jeśli na nią traficie, to serdecznie Wam ją polecam.




 tors Hulk'a wykonany z tysięcy malutkich podkładek pod śrubki, a nie z siatki, jakby się mogło wydawać na tym zdjęciu



















Jakoś zdjęć z telefonu ubliżająco dla tych dzieł kiepska, ale zawsze coś ;)
Tutaj link do FB Wystawy Figur Stalowych .
Chyba z 2 miesiące temu miałam okazję widzieć twórcę tej wystawy i autora pomysłu większości prac w TV, mam nadzieję, że zdobędzie międzynarodową sławę i uznanie.
sonic

piątek, 9 września 2016

A może... ?




Dzisiaj w moim mieszkanku spotkała mnie zaskakująca , niemal w pełnym tego słowa znaczeniu, niespodzianka, bo nagle spomiędzy rozlicznych, nierozpakowanych nadal pudeł wyskoczyła wprost pod moje nogi mała żabka. Nie mam zielonego pojęcia skąd się tam wzięła, jak znalazła się na pierwszym piętrze budynku. To, że była zielonoszara w ciemne cętki, wymagało dokładnego przyjrzenia się jej, bo cała była zakurzona i miała bardzo suchą skórkę. Nie wiem jak długo przebywała u nas, ale możliwe, że nawet dwa tygodnie, albowiem istnieje prawdopodobieństwo, że  wskoczyła do pudła w trakcie, gdy wnosiliśmy nasze klamoty w dniu przeprowadzki. Tak się jednak szczęśliwie składa, że  bezpośrednio przy naszym mini osiedlu przepływa pięknie obrośnięty roślinnością potoczek i tam ino chyżo z żabolem się udałam. Żabolek wylądował w wodzie, gdzie najpierw dał głębokiego nura, a potem przysiadł na unoszącym się na powierzchni liściu. Pewnie stamtąd przywędrował do mnie. Maleństwo miało szczęście, że je zauważyłam, w przeciwnym razie wysuszyłoby się na amen.
Swoją drogą, jeśli te upały nadal będą  tak doskwierać, to ani chybił a i my się wysuszymy na wiór, czego ani Wam, ani sobie nie życzę :)

sonic

PS.  Wody nadal  nie mam :/
                                                       Żabol  pozuje w zlewozmywaku
A może to był książę, a ja go tak absolutnie nierozsądnie wypuściłam z rąk ?


poniedziałek, 29 sierpnia 2016

nie ma wody na ... wcale nie tra la la

No więc minął prawie miesiąc od poprzedniego wpisu,
 a ja nadal nie mieszkam w swoim mieszkanku:(
Po tym jak mnie wyrolował mój Pan Fachowiec, do mieszkania wkroczyła Ekipa Numer 2. 
Nie mam do niej żadnych zarzutów, ino robota się ślimaczyła, bo robili jednocześnie 3 mieszkania,
o czym z góry wiedziałam, więc pretensji mieć nie mogłam. 
Na dzisiaj stan wygląda tak- mieszkanie jest pomalowane, łazienka zrobiona, podłogi położone, drzwi wstawione, kaloryfery też.  Zostało kilka poprawek, przykręcenie kontaktów, luster itd.. Rzeczy z Uć zostały przywiezione, ale jakim kosztem nawet nie chcę wspominać i mam na myśli nie tylko finanse, ale i to, że mnie wystrychnął młody gnój transportowiec i tak się zapakował, że większej części pudeł nie zabrał, tych najcięższych z książkami i szkłem, po czym stwierdził, że mam zbyt wiele bagaży i trzeba drugi raz jechać! W rezultacie przyjechał po mnie busem kierowca mojej matki, a ja i Najstarsza zniosłyśmy to same z 3 piętra. Ja byłam 3 dni na Olfenie, córuś miała przykurcz łydek. Odchorowałyśmy to bardzo. 
W czwartek montują mi kuchnię, a my składamy szafy, które zakupię jutro. Najgorsze jest jednak to, że nie mam wody w kranach, bo osiedle czeka na odbiór z wodociągów i kiedy to będzie to uj jeden wie :(   Optymistyczna wersja to 2 tygodnie.  
Siedzę więc jak na szpilkach, rok szkolny się zaczyna, a ja na karku siostrze siedzę.
 Nie mogę sprzątać, myć okien, układać rzeczy i mieszkać u siebie. Pomijam, że deweloperzy obiecywali, że całkowity odbiór będzie do końca lipca !
Wodyyyyyyyy !!!!

Acha, co by było jasne- budżet mimo oszczędności rozjechał się kosmicznie. Jak zwykle ; P
I to  jest mój kolejny poważny problem
Echhhh

sonic

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

stara, a głupia



Aby opisać pobyt we Wroclove , musiałabym go podzielić na dwa tematy- remont i spotkania z przyjaciółmi. Długo tutaj milczałam na pierwszy temat, bo wbrew temu na co się zanosiło i co opisywałam, mój Pan Fachowiec  zrobił mnie w balona, lub mówiąc dosadnie wybzykał mnie centralnie bez przyjemności, mojej, za to jego jak najbardziej, bo on przynajmniej ma z tego kasę. Tak, drodzy czytacze, zrobiłam kolejny raz ten sam błąd- nadpłaciłam i tyle go potem widziałam! Miał wrócić, dokończyć to co zaczął i tak czekałam se tydzień, drugi, trzeci, a on przekładał termin powrotu. W międzyczasie zalazłam drugą ekipę, która pracowała tam na budowie, i już mam wykafelkowany taras i balkon, teraz zaczęli dokańczać łazienkę, a właściwie walczyć z tym co tamten PF spierdzielił. Do końca tygodnia łazienka będzie fertiś i zostaną położone panele. Wreszcie, bo prawie miesiąc jestem w plecy :/
Kuchnię w IKEA zakupiłam w promocji, co zabrało nam 10 godzin pobytu w tymże sklepie, bo jak większość takich cwanych jak ja, poszłam tam w przedostatni dzień promocji no i się naczekałam. W dodatku okazało się, że mój wymarzony zlew, do którego miałam też już wymarzoną baterię i ogólny koncept na tych elementach się opierał,  właśnie zabrał mi sprzed jakiś klient! Zlewozmywak został wykupiony w całej Polsce, a następna dostawa  być może będzie gdzieś między wrześniem, a październikiem.  Szlag mnie trafił centralnie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała go zdobyć ;) Nie było na allegro, olx, gratce- nigdzie! Pojechałam więc jeszcze raz do IKEA i błagając pracowników wyprosiłam sprzedaż jednego z nich z ekspozycji i nie dość, że się udało, to kupiłam go o 50% taniej ! Nerwy były, ale dzięki temu mam "gratis pościel i kilka ogromnych donic na taras, które też są teraz na wyprzedaży.

Drugą stroną mojego życia tutaj są spotkania ze znajomymi. Przyleciała moja przyjaciółka z L.A. i przez kilka dni od rana do nocy spędzałyśmy razem czas, a wraz z nami nasze córki, które wzajemnie uczą się swoich języków. Idzie im na tyle dobrze, że nie jesteśmy już im potrzebne, zresztą mają smartfony z tłumaczem ;)  Rosy jest niezwykle utalentowaną młodą malarką i już żartujemy, że zacznę inwestować w jej prace, a na starość będę bogata :)  Dziewczynki są sobą zachwycone i mam nadzieję, że będą się w przyszłości przyjaźnić tak jak my z Moniką.
Poza tym zjechali się i inni znajomi z różnych zakątków Europy i od czwartku znów czekają nas imprezy.
Jutro znów muszę jechać do Uć, zbierać rzeczy oraz  pozałatwiać pewne mniej przyjemny sprawy i aż mi się nie chce o tym wszystkim myśleć :(
Ech, trzymajcie za mnie kciuki, bo bardzo mi się przyda Wasze dobre wsparcie.

Buziaki
taka stara, a taka głupia sonic

sobota, 16 lipca 2016

nie samymi różami życie remontowe jest usłane


Prace nie idą tak szybko, jakbym tego oczekiwała, bo pewne niedociągnięcia deweloperskie skutecznie opóźniały kładzenie kafli w łazience. Jak tylko się z tym uporaliśmy, to okazało się, że mój Pan fachowiec musi iść na inną robotę, bo tam też miał uzgodniony termin, więc teraz czekam aż do wtorku, by dokończył łazienkę. Poza tym jego pomocnik miał przygotować ściany do malowania gruntując je, uzupełniając różne dziury i dziurki oraz pomalować farbą podkładową.  Zrobił to, ale jak dzisiaj przyszłam tam z innym panem fachowcem, to okazało się, że zrobił to źle, a nawet, nie bójmy się tego słowa, spierdolił to koncertowo i tak naprawdę musi to zrobić jeszcze raz, bo w takim stanie jak to teraz jest, będę miała smugi na ścianie. Materiał miał dobry, ja kasę wydałam i muszę ją wydać jeszcze raz.  Czeka mnie więc niemiła rozmowa. Jak ja tego nie lubię buuuu
Wanna, która miała być juź u mnie 3 dni temu, będzie dopiero około 25 lipca,
 a dekory do kafli będą chyba środę :/
W związku z opóźnieniem zmuszona byłam zlecić kafelkowanie tarasu i balkonu innej ekipie,
 bo zanim mój P.F. obrobi się z łazienką, to ja już te hektary będę mieć gotowe
 i wówczas będę mogła kłaść panele. 
Najgorsze jest jednak to, że muszę poszerzyć otwór drzwiowy do mojej sypialni, a to wiąże się z tym, że zapylę w pisdu całe mieszkanie, więc muszę to zrobić przed ponownym gruntowaniem i malowaniem,  no normalnie szlag mnie dzisiaj trafił. 
Ale czegóż się było spodziewać, było zbyt pięknie, by mogło być prawdziwie.
Frycowe  zawsze trzeba zapłacić, bo inaczej nie wiedzielibyśmy, że się remontujemy ;)

Poza tym życie we Wro fajne jest. 
Spotykam się ze starymi znajomymi i czuję się tak, jakbym w ogóle nie wyjeżdżała, a czas w miejscu stanął. Chociaż może nie tak do końca. Moi znajomi świetnie dają sobie radę, dużo osiągnęli w życiu zawodowym, prywatnie większość z nich ma spokojne , dobre i szczęśliwe życie, aż miło na to patrzeć. Też bym tak chciała. Ale mam wspaniałe dzieci i to mi wystarcza :)
Miłego weekendu !
sonic

niedziela, 10 lipca 2016

Ponte Dom Luís I

Dzisiaj w Porto, przy moście Ludwika I, którym 4 lata temu  wspólnie zachwycali  się pewna młodziutka studentka, będąca tam w ramach wymiany Erasmus  i pewien młody zakochany w niej po uszy student, wydarzyło się coś najpiękniejszego, co może się takim zakochanym ludziom przydarzyć.
Ci młodzi, mądrzy i piękni ludzie przyjechali tu ponownie, by odbyć podróż sentymentalną, bo to właśnie w Portugalii się kiedyś poznali. 
Najpierw wypoczywali na wybrzeżu Algarve, potem zwiedzali Lizbonę, na koniec pojawili się w  Coimbrze, gdzie oboje studiowali. Chodzili po znanych sobie uliczkach, odwiedzili właściciela pewnego pubu, który ich z radością powitał, obdarowując pamiątkowymi koszulkami, nie mogąc uwierzyć, że znów tam są.
Przedostatniego dnia pobytu uczestniczyli w weselu Jej  przyjaciółki, która wyszła za mąż za Portugalczyka.

Jednak młoda dziewczyna nie podejrzewała, że ostatniego dnia wydarzy się coś.
 na co w skrytości serca czekała. 
Szła więc ze swoim chłopcem żegnać się z Portugalią, szła znów zachwycić się mostem, który obiecali sobie kiedyś znów wspólnie odwiedzić.
Usiedli na swojej ławeczce, tej samej co 4 lata temu, z której widok na most i płynącą pod nim rzekę Douro jest najpiękniejszy
I przy tym moście  On poprosił Ją o rękę :)

Szczęśliwa i dumna sonic :)






Tak sobie myślę..


że udało mi się kupić mieszkanie w pięknym miejscu...
Kiedy jadę skoro świt na budowę, mijam pole kukurydzy, mijam mały las, wiejskie i podmiejskie zagrody. Cisza, mały ruch, koniec miasta, a mimo to do Rynku tylko kilka km. Ptaki śpiewają, klimat wsi. Marzyłam o takim miejscu od dawna. Już się cieszę na rowerowe wycieczki z Najmłodszą i spacery z Tofficzką. I na zbieranie polnych kwiatów, i układanie ich w bukiety, na odkrywanie nowych miejsc, kupowanie żywności z ekologicznych gospodarstw, bo już wiem, że będę je mieć w pobliżu.
Cieszę się na myśl o posiłkach na naszym tarasie, na uprawianie poziomek i ziół na nim. Już widzę pełne, blado różowe, pachnące róże w skrzyniach. Dużo pracy przede mną, jeszcze więcej wydatków, ale nigdzie mi się nie spieszy. Powoli będę spełniać swoje marzenia. Oby :)

Wybrałyśmy bardzo dobrą szkołę dla Najmłodszej, państwową, ale nowoczesną, wybudowaną ze środków UE i przystosowaną do jej wymogów. Myślę, że to dobra decyzja.

Na 5 minut przed nowym życiem wszystko w totalnej rozpierdusze, chociaż Sis mnie pociesza, że i tak daję sobie radę. Zastanowiło mnie to, ba ja zawsze myślę o sobie niezbyt dobrze, zawsze raczej mocno krytycznie.
Jutro, a właściwie dzisiaj czekam na pewną , bardzo miłą, oficjalną wiadomość i już się nie mogę doczekać, by się z Wami nią podzielić.
Przebieram nóżkami ;)
Byle do wieczora !!!

sonic

sobota, 9 lipca 2016

raport tygodniowy ;)


                                                                        bez związku ;)

                                 Aga - Amber, nie mogę zabrać naszej wanny, kupiłam więc tę.


Cuszzzz kasa płynie, a wizualnych efektów jeszcze nie widać zbytnio. Co gorsze pojawiły się koszty, których się nie spodziewałam, chociaż tak naprawdę byłam pewna, że wyliczany z ołówkiem w ręku kosztorys zwiększy się i tak o pewne niemiłe niespodzianki. Staram się jednak szukać oszczędności przy wszystkich zakupach. Ku mojemu zaskoczeniu ceny towarów np. w sieci Castorama różnią się w poszczególnych marketach i dzisiaj zakupiłam gres na taras i balkon tańszy o 25% w markecie na Bielanach od tego samego oferowanego w CH Faktory. To jest wiec moja kolejna dla Was podpowiedź- należy sprawdzać ceny nawet w obrębie tej samej sieci. Nie wiem, czy o tym pisałam, ale i  w IKEA też tak bywa, jeśli chodzi o towar w promocji- zakupiłam w Łodzi drewniane blaty do kuchni z 50% rabatem( oszczędność 450 zł! ), we Wrocławiu takiej oferty nie było.
Warto też prosić o pomoc pracowników danego działu i mówić wprost, że zależy nam na dobrej cenie, a nasz budżet jest ograniczony. Ja tak dzisiaj zrobiłam i miły pan sprzedał mi dobry klej do kafli w promocji - 1 duży worek plus drugi mniejszy za 1 zł. Razy siedem!  Widać istnieje tam solidarność "biedniejszego sortu" ;)
Mój Pan Fachowiec jest dobrym i skrupulatnym kafelkarzem, acz bardzo powolnym.
Dogadujemy się dobrze, ale co ważne, a czasem może i ważniejsze, to  mam dodatkowo chody u kierownika budowy, który całkiem bezinteresownie pomaga mi w pewnych kwestiach. Ta pomoc jest bezcenna, bo coś mi podpowiada, podsyła swoich pracowników do wniesienia ciężkich dostaw (kafle, kleje, panele itd).
Jeżdżę pomiędzy Wro i Uć w te i nazad i lada moment czeka mnie pakowanie, a to gorsze od wojny. Nie chcę nawet o tym myśleć, bo ilość szpargałów, bibelotów i innych dodatków jest większa od rzeczy ciężkiego kalibru,  w dodatku Najstarsza w Portugalii, a Synuś zajęty pracą i ja w tym wszystkim sama. Ogarnia mnie przerażenie przed logistyką tego przedsięwzięcia i ilością spraw do ogarnięcia, ale... muszę dać radę, bo jak nie ja, to kto ? :)

Tym czasem czeka mnie weekend spotkań towarzyskich i tym mam zamiar teraz żyć i się cieszyć :)

sonic


czwartek, 30 czerwca 2016

remontu czas nadszedł

Zaczęło się w poniedziałek wizytą z panem Fachowcem w Castoramie celem zakupienia farb, gruntów, profili, regipsów, wkrętów i chustwiczego oraz umywalki z szafką w IKEA.
Klucze odebrałam, protokół przejęcia lokalu z oświadczeniem, że wszystko jest ok i do niczego nie mam zastrzeżeń podpisałam. Generalnie ich nie mam, chociaż kilka rzeczy było do poprawki, ale że ja już w bojach remontowo-fachowcowych zaprawiona jestem, to wiem, że piękny uśmiech, zimne  piwo oraz szeleszczący papierek potrafią zdziałać cuda, więc wyłowiłam z tłumu jednego pana Fachowca Tubylca z Budowy ( w skrócie FTzB)  i ten raz raz zorganizował  mi  przedłużacze, pokazał usterki, których ja nie zauważyłam i zorganizował pomoc. W rezultacie poprawiono mi hydraulikę, przeniesiono to co było nieprzenoszalne, rury odpływowe zmieniły swoje położenie, gniazda elektryczne, że tak powiem, swoją wysokość, kaloryfer poszedł w górę, Geberit przeszedł na drugą ścianę, a miejsce na prysznic znikło, bo go nie chcę, ponieważ w tym miejscu będzie stać szafka.
Mój pan Fachowiec to cudmniut facet- inteligentny, kulturalny, pogodny, zna się na robocie i dba o moje finanse. Nie mogłam lepiej trafić! Lubią go też wszyscy FTzB i chętnie mu pomagają. Z tego co wiem od tychże FTzB, to mam szczęście, ponieważ moje mieszkanie jest najlepiej wykończone, a wszystkie zmiany są tu możliwe, co w innych mieszkaniach już nie jest takie proste, lub w ogóle niewykonalne. Co prawda jest tu  pewna rura, gazowa rura, która jest tak położona  ( u innych też), że przypomina mi to scenki z "Alternatywy 4", ale coś wymyślę, bo podwieszać sufitów nie chcę. W sumie nawet się nie wkurzyłam, gdy ją pierwszy raz zobaczyłam, a wręcz przeciwnie- zaczęłam się śmiać. Kupując mieszkanie od dewelopera brałam poprawkę na różne tego typu niespodzianki, więc oceniam, że w sumie nie jest źle, a nawet jest bardzo dobrze. Od wtorku cały czas jestem na telefonie z moim Fachowcem, wieczorem zdaje mi relację i troszkę zawsze  się pośmiejemy. Jadę tam znów w niedzielę, bo muszę osobiście kilka spraw dopilnować...


Drugi do kolekcji  kafelek z wrocławskiego Jarmarku


Najstarsza poleciała wczoraj do Portugalii ze swoim chłopcem ( trenerem piłki nożnej młodzików ) i  siedzą właśnie w nadmorskiej  knajpce wystrojeni w biało-czerwone koszulki kibicując Polakom. Są tam sami, innych kibiców póki co nie zauważyli, ale z tego co wiem, to część Portugalczyków patrzyło na nią krzywo, sądząc, że Portugalka  zdradziła swoją drużynę, bo córuś wygląda jak tubylczyni ;)  Nie wiem, jak zakończy się mecz, ale póki co jest 1-1 a ja mam co chwilę zawał.


sonic

czwartek, 23 czerwca 2016

Tylko we ...

Pamiętam z dzieciństwa jak dziadkowie i rodzina siostry mojej babci podczas rodzinnych imprezek śpiewali lwowskie piosenki. Nostalgia i tęsknota za ich ukochanym miastem, z którego zostali wysiedleni,  towarzyszyła im praktycznie do śmierci. Szczerze nienawidzili "ruskich kacapów", wyśmiewali ich prostactwo, brzydzili się i nie mogli wybaczyć zbrodni i gwałtów dokonywanych przez nich na Polakach  po zajęciu najpiękniejszego ich zdaniem miasta w Polsce. Wiele nie brakowało, a cała rodzina  (pradziadkowie, ich dwie córki i syn  z rodzinami) zostałaby przez nich wymordowana, dwa razy uniknęli śmierci  tylko dzięki sprytowi i opanowaniu mojego  dziadka.
Skończyło się tylko na okradzeniu i pobiciu.
Piosenka, którą pamiętam  z tych  zakrapianych bibek najlepiej,  w sumie dzięki też i częstemu nadawaniu w TV  filmu  "Włóczęgi", to  oczywiście "Tylko we Lwowie".

Lubię, ale rozumiem, że może się nie podobać ;)

Dzisiaj i ja mogłabym ją śpiewać, ale po swojemu, zamieniając nazwę miasta-  z Lwów na Wrocław.
Mimo, że nie mieszkałam w nim przez 13 lat, a może właśnie dlatego, jest ono tak drogie mojemu sercu i tak bardzo się cieszę, że wracam ze swojej banicji.

Wrocław to miasto wyjątkowe, atrakcyjne i gościnne dla turystów, otwarte na cudzoziemców, a w każdym razie zawsze takie było, bo w tym mieście tak naprawdę każdy był skądś  i dopiero teraz wrocławianie mają poczucie swojej lokalnej przynależności.

A że lubimy ludzi, że czujemy się Europejczykami, że szukamy porozumienia, współpracy i wzajemnych dobrych relacji z naszymi sąsiadami  można zobaczyć "naocznie" 




Gdy weszłyśmy, nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi.
Widzę na ekranie ludzi, jedni wchodzą, inni wychodzą, część siedzi, jeszcze inni podchodzą do samego ekranu i uśmiechają się do nas, zaczynają machać łapkami i nagle na ekranie widzę rysunek- serducho !



W dolnym ekranie widziałyśmy same siebie ( na zdjęciu to nie my ;P )
Zorientowałam się po chwili, że w tym samym czasie w identycznej kopule znajdują się berlińczycy i przez taki światłowodowy peryskop możemy się porozumiewać. Oni słyszeli nas, a my ich.
Wrażenie było piorunujące, odległość przestała istnieć, a my byliśmy tuż obok siebie- razem.
A ja co? 
A ja łzy w oczach.  Ot, taka żydowska płaczka ze mnie, 
jak to mówiła moja lwowska babcia ;)

Pomachałyśmy jeszcze troszkę, pouśmiechałyśmy się i na koniec 
Najmłodsza pozdrowiła naszych sąsiadów.


Więc:
Niech inni se jadą, gdzie mogą, gdzie chcą,
Do Wiednia, Paryża, Londynu,
A ja się z Wrocławia nie ruszym za próg!
Za skarby, ta skarz mnie Bóg!

Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we...
Gdzie śpiewem cię tulą i budzą ze snu?
Tylko we ...!

I bogacz i dziad to są za "pan brat"
I każdy ma uśmiech na twarzy!
A panny to ma, słodziutkie, ten gród,
Jak sok, czekolada i miód!

Więc gdybym się kiedyś urodzić miał znów
Tylko we ....!
I szkoda gadania bo co chcesz, to mów
Ni ma jak ....!

Możliwe, że dużo ładniejszych jest miast,
Lecz Wrocław to jest jeden na świecie!
I z niego wyjechać, ta gdzież ja bym mógł!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg! ...

( troszkę wymazałam i wykropkowałam , bo Ani Bezowej przykrości sprawiać nie chcę ;)

sonic