sobota, 26 grudnia 2015

czwartek, 27 sierpnia 2015

a mi jest szkoda tęczy



Przykro mi.
To był piękny symbol tak potrzebnej nam tolerancji.
Myślę, że jednak  przez te trzy lata dużo dobrego zrobiła.
Pozwoliła chociaż po części  oswoić problem niektórym nieoswojonym.
Jej kilkukrotne  spalenie paradoksalnie odniosło odwrotny skutek, niż podpalacze mogli podejrzewać.
I to miejsce, Plac Zbawiciela, jakże symboliczny wymiar nadawał tej genialnej w swej prostocie instalacji.
Lepszego nie będzie.

To zdjęcie wymownie mówi o nas  jako społeczeństwie.
Nie ma wiele wolności dla inności.
Palimy symbol równości i tolerancji w sąsiedztwie miejsca kultu, które obłudnie karmi nas hasłami miłości wobec bliźniego.
Szkoda.
Ile czasu musi upłynąć, by nikt nie uzurpował sobie prawa do narzucania innym swojego światopoglądu.
Smutne to.

sonic


*zdjęcia z neta

wtorek, 25 sierpnia 2015

wszyscy mówią o jesieni, a ja nie ;)

skojarzenia z moją urlopową pogodą oczywiste 
i z tym co nas może czekać, i to już niedługo ;)


Wczoraj słuchając audycji radiowej muzo.fm wkurzyłam się, bo jakiś beznadziejny redaktorzyna ( niestety takich tam większość, ale muzyka ok ) wypluwając z siebie dziwny słowotok, najwyraźniej improwizując, i to do tego stopnia, że chyba sam nie wiedział, co za chwilę powie, poinformował mnie, ze przecież już mamy jesień. Jak to drogi redaktorze? Bo ani kalendarzowej, ani tym bardziej astronomicznej jesieni nie ma, a wręcz na przeciwko ( hehe)- piękny sierpniowy dzień to był, słońce wysoko, 27 stopni ciepła, ja w wydekoltowanej letniej sukience, na stopach rzemyki, oczy schowane za ciemnymi okularami, a ten cymbał coś mi wmawia. W ogóle nie lubię, jak mi się coś wmawia, a wmawiają mi co dziennie. W każdym razie starają się, ale ja się nie dam, bo żyję w pięknym kraju, który się rozwija, może powoli, może kuleje, może zbacza w ślepe uliczki, ale brnie do przodu. 
I wiem, że gdzie indziej lepiej, ładniej, bogaciej, bo i start mieli lepszy, lub nawet startować nie musieli i nawet to, że jest mi ciężko, że walczę o swój byt, to nie znaczy, że widzę wszędzie tylko zgliszcza i ruiny.
 Bardziej się boję, że lada moment mogę zobaczyć jesień średniowiecza.
 Ale nie miałam pisać o jesieni!!! 
No więc, czytam. Dużo czytam, ale jednej książki skończyć nie mogę. W międzyczasie przeczytałam kilka innych i znów do niej wracam, bo zamierzam doczytać ją do końca, ale ..
Po przeczytaniu 500 stron doszłam do wniosku, że  akcja wlecze się jak flaki z olejem, że schemat non stop się powtarza, że bohaterowie jeżdżą tam i z powrotem i niewiele z tego wynika i niby następują jakieś powolne zmiany historyczne i niby pewna mistyka w tle pozwala spojrzeć na losy bohaterów przez inny pryzmat, ale suma summarum czuję się zawiedziona. Tym bardziej, że słuchałam fragmentów tej powieści  w radiowej "Trójce", a czytał je zacny Peszek i chyba tak wybrali te teksty, że książka wydawała się ciekawsza niż jest w rzeczywistości. 
Tematyka  religii żydowskiej i jej "odszczepieńców" jest bardzo interesująca, przedstawione z niezwykłym pietyzmem ich zwyczaje, kultura, obrzędy i ich losy w Polsce i w pozostałych krajach ich tułaczki pozwala nam wyobrazić sobie jak wiele przeszli, ale zostało to niemiłosiernie rozciągnięte do tysiąca stron, spokojnie o połowę za dużo.  Wiele się też można dowiedzieć o tym dlaczego tak, a nie inaczej byli traktowani w Polsce przez możnowładców i kler i kto miał w tym interes i jaki, oraz jaki to ma wpływ na dzisiejsze postrzeganie przez nas Żydów. Niestety smutne wnioski z tego płyną i obawiam się, że przez stulecia niewiele nasza mentalność się zmieniła, ale tu muszę znów zamilczeć, bo temat wizji jesieni średniowiecza  znów powróci, a miało nie być o jesieni ani słowa .
Książka, którą męczę aż zmęczę, to"Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk 
Ciekawa jest waszej opinii o tej pozycji, bo wiem, że kilka osób też ją zakupiło.

Dzisiaj pada i jest to piękny letni deszcz, który daje trochę oddechu i życiodajnej wody
 umęczonej suszą ziemi.

Ciepło pozdrawiam :)
sonic

sobota, 22 sierpnia 2015

wakacje nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa


                                       
                                                        Wakacje jak zwykle przy ( nowej) płycie Parov Stelar


                                       

Cisza na blogu mym, kurz i nuda, bo i nastrój mam kiepski. Bardzo cieszyłam się na tegoroczny urlop, liczyłam na to, że moje najmłodsze szczęście popływa w morzu i nacieszy się słońcem. 
Wczasy w Międzyzdrojach niekoniecznie były moimi wymarzonymi, bo meczy mnie ten zgiełk, ta olbrzymia masa ludu, ale jeśli jest pogoda, to można zamknąć oczy, wbić się w piasek i wsłuchiwać w morza szum. 
Niestety, pogodę miałyśmy tylko w dniu przyjazdu i odjazdu.

Całe szczęście, że miałyśmy komfortowe warunki, bo w przeciwnym razie chyba byśmy wróciły.
   Z tego basenu na dachu naszego  apartamentowca Najmłodsza skorzystała tylko 2 razy, 
 bo pogoda, jak  widać na zdjęciu, nie sprzyjała.

Widok z basenu na miasto
i na morze zapierał dech.


Większość dni spędzałyśmy na spacerach





I tak oto sen o wspaniałych wakacjach pękł jak bańka mydlana.
Żal mi Najmłodszej :(


W Uć spacerowałyśmy i chodziłyśmy wieczorami na OFF Piotrkowska



Upały dały się we znaki i Tofficzce 


Z kąpieli można było skorzystać dopiero na basenie w Uć, 
pod warunkiem, że przyszło się po południu, bo i tam były dzikie tłumy


Jedziemy  w przyszłym tygodniu na 3 dni w góry i mam nadzieję, 
że ten wyjazd okaże się łaskawszy o lepszą pogodę. Najmłodsza już pojechała do Wro Polskimbusem sama!!!, taka dzielna z niej dziewczynka i czeka tam na mnie, miło spędzając czas z kuzynką.

Poza tym jakiś marazm blogowy mnie dopadł, prawie nie bywam, a jak bywam, to nie gadam i to nie dlatego, że mi się koleżanki blogowe znudziły, ale jakoś języka w gębie mi brak:/
Dużo czytałam przez te wakacje, trochę oglądałam, sama nie wiem, jak ten okres tak szybko minął, chociaż muszę przyznać, że dwa tygodnie upałów zupełnie mnie unieruchomiły i żyłam od wieczora do wieczora, chociaż w moim mieszkaniu nawet w nocy było 31 stopni.

Za to Noc Perseidów spędziłyśmy z Najmłodszą wspaniale. Pojechałyśmy w nocy razem z Tofficzką za miasto i tam ich wypatrywałyśmy przez jakieś 1,5 godziny. Udało się nam zauważyć po 12 sztuk i 2 z nich były olbrzymie, rozpalone do czerwoności i z warkoczem z tyłu. Coś niesamowitego! Mało tego, po powrocie do domu, zobaczyłam z balkonu  jeszcze jedną taką wielką. Słuchając wiadomości następnego dnia ze zdziwieniem usłyszałam, ze miałyśmy dużo szczęścia, bo Perseidy były w tym roku słabo widoczne i ludzie widzieli raptem po dwie, trzy, a my myślałyśmy, że to nam się nie udało dojrzeć tych stu na godzinę :)
Pozdrawiam Państwa :)
sonic 


a to co potrafią zrobić fani zespołu :)
i pomyśleć, że to już 3 lata, jak puszczałam to u siebie na starym blogu...

niedziela, 12 lipca 2015

lipcowy balkon



Coś dla duszy.
Lubię swój balkon, a zwłaszcza to, ze znajduje się przy  mojej sypialni. 
Od samego rana otwieram jego drzwi szeroko i wydaje mi się, że mam ogród;) Co prawda nie urosły w nim zasadzone w skrzynkach kwiaty. Mam nauczkę, że nie warto sadzić ich z nasion. W przyszłym roku zrobię inaczej, ale może wcale już nie będę tego robić, bo będę mieszkać gdzieś indziej? Oby. 

Pamiętacie moje drzewko mandarynkowe? 
Dziś jego gałązki uginają się pod wielką ilością owoców.







                Clematis już przestał kwitnąć, ale lada moment pojawią się pachnące groszki,
                                           teraz jeszcze się pną w górę po drabince. 
                   Dziko wino jakieś takie dzikie, rośnie powoli, ale jest już z obu stron. 
                                       Pewnie za kilka lat będzie go wystarczająco dużo.





 Poziomki dla Najmłodszej.


                                                               I coś dla ciała.
     Makaron ze szparagami, brokułami, szynką parmeńską, parmezanem, czosnkiem i bazylią .
W takie piękne dni szkoda siedzieć przy garach, a to proste danie jest gotowe w 10 minut.


 Dobrego popołudnia :)
sonic



PS.

A ten porzucony  Lawenduś szuka domu



sobota, 11 lipca 2015

dlaczego

Cię nie ma?
Pamiętam każdego dnia.
Pamiętamy każdego dnia.
Pamiętamy Cię, Twój zapach, nosek, spojrzenie- przymilne, wierne, zaczepne, psotne.
Lulka, tak nam Ciebie brak!!!!
Nie widziałam Cię wtedy, a widzę.
Ten wzrok, który nie rozumie.
Dlaczego???
Och, Lula.
Kochamy Cię.
Nigdy nie zapomnimy.
Nigdy Cię nie opuścimy.
Zawsze będziesz z nami.
Zawsze w naszych sercach.
Tak wiele nas ubyło z Tobą.


Dzisiaj kupiłam płytę mojego ukochanego zespołu.
I kojarzy mi się z Lulką.
Nie wiem czemu, ale właśnie z nią.
Nigdy już żaden psiak nam jej nie zastąpi.
Wszechświata ubyło z nią.




wtorek, 7 lipca 2015

ul.Kamienna w Łodzi


Dzisiaj zabiorę was na  uliczkę, którą znałam tylko  z jej nowej nazwy, czyli jako ulicę Włókienniczą. (link)
Jest to krótka uliczka łącząca ulice Kilińskiego i Wschodnią i była mi znana głównie z jej wątpliwej sławy i wiedzy graniczącej z pewnością, że lepiej się tam nie zapuszczać, jeśli się w mordę nie chce dostać bez powodu lub jeśli nie mamy na przykład na zbyciu nowego telefonu czy torebki. 
O tym, że z tą ulicą wiąże się pewna historia ja, wrocławianka, zielonego pojęcia nie miałam. Fakt też i taki, że teksty Osieckiej nie są mi znane zbyt dobrze, więc gdy koleżanka zabrała mnie w sobotę na spacer, nieco się zdziwiłam, gdy okazało się, że na tej ulicy znajduje się  fontanna!
Było około 20-tej i miałyśmy małego pietra, bo nasze stroje raczej nie miały szans wkomponować się w stritfeszyn by Włokiennicza. Do tego musiałybyśmy też nieco się przykurzyć, spać z kilka dni poza domem nie przebierając się, zgubić szczotki do włosów i zębów oraz pogrzebać pazurami w ziemi. No cóż, chęć zobaczenia w takim miejscu fontanny była jednak na tyle silna, że zdecydowałyśmy się podjąć to ryzyko.
Fontanna znajduje się blisko ul. Wschodniej, co dawało nadzieję na szybką ewakuację. Oczywiście dosłownie obok wmurowanej fontanny siedział sobie na progu bramy Egzotyczny Sekstet rzucający  sobie pod nogi opakowanie po hot dogach, pety i "kurwy" też ;) Z duszą na ramieniu wyciągnęłam swojego nowego srajfona i szybciutko zrobiłam zdjęcia. Sekstet Egzotyczny  zamarł  z wrażenia na widok takiej dziwacznej sceny, bo jak to możliwe, że jakiejś babie chce się fotografować coś,  co im służy do wrzucania tam śmieci, butelek, kapsli i innego syfu.

Korzystając z totalnej konsternacji Sekstetu Egzotycznego przyjrzałam się temu oryginalnemu i urokliwemu dowodowi sympatii dla Agnieszki Osieckiej i uliczki, którą opisała w swojej piosence


 Kiedyś z góry spływała woda, na dole jest odpływ, 
ale ze względu na jego zawartość nie nadawał się do sfotografowania :(





Zrobiło mi się bardzo smutno, gdy po napisaniu notki posłuchałam piosenki i okazało się, ku mojemu zaskoczeniu,  że w sumie opisałyśmy mieszkańców Kamiennej tak bardzo podobnie, tyle że Osiecka zrobiła to w swój wrażliwy i poetycki sposób.
Ona pisała o życiu i niespełnionych marzeniach dziadków  i babć tej "młodzieży", która dzisiaj tak beztrosko bezcześci poświęconą ich przodkom płaskorzeźbę.Tamci ludzie żyli w trudnych czasach, byli doświadczeni wojną, zbrodniczym komunistycznym systemem i pewnie bieda, brak wykształcenia oraz  brak perspektyw powodowały, że żyli tak jak wówczas pewnie i mieszkańcy wielu innych biednych dzielnic. Szkoda, że ta ulica, a właściwie jej mieszkańcy się nie zmieniają, że powielają życie swoich bliskich. 
Ostatnio szukałam informacji o nowym projekcie rewitalizacji i renowacji łódzkich kamienic i wiem, że właśnie ta ulica jako pierwsza będzie remontowana, ale to już chyba będę musiała opisać następnym razem.



sonic
PS. notka z dedykacją dla schroni i Panterki :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

adiós truskawki czyli ostatni moment na knedle z truskawkami

Lubicie knedle? Bo ja tak i aż wstyd się przyznać, że nie robiłam ich wiele lat.
Ten przysmak jadałam zawsze u mamy, a jeszcze wcześniej robiła je nam babcia. Smak pamiętam jednak dobrze- pulchne, grube, mięciutkie ciasto i lekko kwaskowaty owoc- śliwka lub truskawka.
 A wszystko omaszczone masełkiem z tartą bułką. Pycha. 
Co roku obiecywałam sobie je zrobić i jakoś tak wychodziło, że zanim się zebrałam było już po sezonie, a mrożonych owoców to już nie to samo.
 Tym razem Najmłodsza przypuściła szturm i nie było co się wymigiwać, zresztą sama miałam ochotę.


Dla pewności poszukałam przepisu w necie i nieźle się zdziwiłam, gdy jedna z blogerek na 0,5 kg ziemniaków dodawała 2 szklanki mąki! Toż to byłaby twarda sklepowa klucha, a nie knedel.

Ja zrobiłam je z
1,2 kg(około ) ziemniaków( najlepsze są stare, ja użyłam "biedronkowe")
5  czubatych łyżek mąki
1 łyżka mąki kartoflanej
2 jajka

Całość zagniotłam, następnie odrywałam małe kawałki ciasta, z których uklepywałam, na dobrze oprószonym mąką kuchennym blacie, placek o grubości 1 cm.
 Dużym kubkiem wykrawałam kółka, a następnie w ich środek wkładałam truskawkę i sklejając ciasto do środką, toczyłam z niego małą kulkę. 
Gotowałam w osolonej wodzie tylko 2 minuty od momentu wypłynięcia knedli na wierzch.
Całość polewamy masełkiem z bułką tartą i/lub śmietną z cukrem.

Polecam:)
                                       
                                             Z tych składników wyszło mi 20 sztuk.

Truskawki już się kończą, niestety.
 Te, które dzisiaj kupiłam, były tak słodkie, że przypominały smakiem poziomki.
 Szkoda, że znów trzeba będzie na nie czekać cały rok.
Na szczęście jeszcze są czereśnie:)
Ciekawe, czy byłyby też dobre w knedlach?
Robiłyście może takie?

sonic


poniedziałek, 29 czerwca 2015

Piotrkowska 3 - Pasaż Róży



Dzisiaj pokażę wam bardzo ciekawe miejsce w Łodzi.
Diamenty Łodzi to projekt Joanny Rajkowskiej. Artystka  przy pomocy studentów z ASP ozdobiła elewację oficyny kamienicy przy Piotrkowskiej 3 drobnymi kawałkami luster.
 Joanna Rajkowska jest znana m.in. z projektu "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich", 
czyli palmy z ronda Charlesa de Gaulle'a w Warszawie.
Powierzchnia elewacji wynosi aż 800 m kw i będzie przypominać pierwotną.
Już wykonano trawnik, mają tam być jeszcze zasadzone klony i ma powstać kawiarnia z tarasem.
Pięć lokali ma mieć funkcję kreatywną, szesnaście będzie przeznaczonych do zamieszkania.
Równocześnie  trwał generalny remont kamienicy, która ma ciekawą historię.

W 1853 r. Antoni Engel założył w kamienicy Hotel Polski, który był najlepiej prosperującym ze wszystkich 9 w Łodzi. Mógł on przyjąć 60 gości.. Działał do lat 30. Jednak po II wojnie światowej w kamienicy powstały mieszkania. Tak często ją przebudowywano, że straciła pierwotny wygląd. 







Wejście do oficyny 


a tam....























Na zdjęciach poniżej widoczna jest kopuła Kościoła Zesłania Ducha Świętego 
oraz wieże budynku, w którym mieści się Muzeum Archeologiczne przy pl. Wolności.















Nieustannie mnie to miejsce zachwyca :)
 sonic
PS.
Post dedykuję Panterce i schroni :)

niedziela, 28 czerwca 2015

Za co lubię czerwiec


Zbierałam się do tego posta tak długo, że lada moment i ten ulubiony miesiąc się już mi prawie skończy, więc migusiem zapisuję go na swoim blogu.
To jest szczególny miesiąc z racji moich urodziny, ale jego zalety zaczynały się przecież od pierwszego jego dnia, bo jak tu nie lubić czerwca za:
Dzień Dziecka
urodziny
wakacje
Noc Świętojańską i związane z nią baśnie i legendy o kwiecie paproci
najdłuższy dzień i najkrótszą noc
za ptaki wyśpiewujące o brzasku
za koniki polne i robaczki świętojańskie
za maliny, truskawki, poziomki i czereśnie
za bób
za młode ziemniaczki z koperkiem
za piwonie, lewkonie, groszek pachnący
za przepych roślinności kwitnącej, dojrzewającej i obfitującej
za przyjemność chodzenia na targ, gdzie stragany uginają się pod ciężarem darów ziemi
za słońce, które w tym okresie  ma niezwykłe światło i tak dużo dodaje energii i optymizmu




no jak ?
Nie da się :)
sonic